sobota, 2 kwietnia 2011

Warszawiak

"W 1947 byłem świadkiem bardzo dziwnego zajścia.Nasza jednostka stacjonowała w miejscowosci Gieszcze Puste,zabezpieczaliśmy miejscowe zaklady przed szabrownikami oraz niemcami którzy niszczyli wszystko co mogło się przydać władzy ludowej. Była wczesna wiosna ,latem mialem zostać zdemobilizowany,czekalem na powrót do domu do mojej Warszawy którą opusciłem w 1944. Podczas jednego z patroli po okolicznych wzgórzach,natrafiliśmy na świeży wykop ,a raczej odsypane wejście do jakegoś tunelu.Wydobywał sie z niego nesamowity fetor,dochodził z wnętrza jakiś chałas. Wchodząc do środka ogarnoł mnie przerażający strach,chodnik był wykuty w skale lecz po chwili natrafiliśmy na szalunki z drewna .W slabym śwetle latarek widziałem jakieś materały budowlane,nagle oślepił nas snop światła usłyszałem a raczej poczułem wybuch... Gdy odzyskałem przytomność leżałem zwjązany ,w potężnej wybetonowanej oraz oszalowanej chali oświetlało ją światło elektryczne.Otaczali mnie jacyś dziwni ludzie ,ich  skóra była szara oczy zapadnięte lecz nie oni lecz coś co było z nimi przeraziło mnie śmiertelnie ,to była mieszanka człowieka i psa,wysoki potężny...byłem pewny iż jestem martwy i trafiłem do piekła...Zadawali pytania ,czy wojna sknczona, kto wygrał ....fetor zdawał się przenikac przez skórę...tunel w którym mnie trzymano wibrował...ile to trwało nie pamiętam...gdy mnie znaleziono było lato......Gdy leżałem w szpitalu oficerowie rosyjscy stwierdzili ,to były omamy spowodowane zasypaniem pod ziemią...Gdy w latach 70 o tym opowiadałem wyladowałem w Tworkach jako paranoik......"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Merytorycznie, bez wulgaryzmów, bez ataków ad personam.