sobota, 2 kwietnia 2011

List od Łukasza Sołtysiaka

Witam!

Nazywam się Łukasz Sołtysiak i pochodzę z Poznania. Postanowiłem do Pana napisać tegoż maila z powodu intrygującego wpisu, jakiego Pan dokonał na swym blogu w odpowiedzi na mój zapis odnoszący się do powiązania historii Gór Sowich a admirałem Byrdem i misją HIGH JUMP.

Mój Nick w podpisie to: lyricus144.

Dzięki relacjom, jakie zamieścił Pan na swym blogu, moja teoria odnosząca się do pochodzenia zjawiska UFO, nabrała realnych kształtów prawdopodobieństwa.  Chciałbym ją Panu pokrótce (!) przedstawić i dowiedzieć się przy okazji, jakie jest Pańskie zdanie na ten temat. (...) Od pewnego czasu postanowiłem sam powiązać statki latające III Rzeszy, z tym co na niebie lata w chwili obecnej.



Treść teoretyczna i hipotetyczna zarazem:

Przed rozpoczęciem Drugiej wojny światowej, na terenie Europy kwitły i rosły jak grzyby po deszczu, najróżniejszej maści ugrupowania o charakterze ezoterycznym. Sama tego typu tematyka była bardzo popularna i przyciągała całe tłumy na wykłady i do półek z książkami  w bibliotekach (podobnie jak dziś). Młody Adolf Hitler także nie oparł się pokusie szukania ezoterycznych korzeni pochodzenia człowieka. Czytał, uczęszczał na wykłady min. Heleny Bławatskiej, poznawał ludzi… Wtedy to właśnie dowiedział się o podziemnych miastach, gdzie zamieszkiwali doskonali ludzie wygnani przed tysiącami lat do głębokich jaskiń, gdzie założyli swe Państwa o charakterze politycznym zbliżonym do tego, jaki obecny był na Atlantydzie  - ich ojczyźnie. Miasta te, powstały w szczególności w rejonie Azji oraz te bardziej wymarłe w Ameryce Południowej. Hitler uważnie studiował książki, które opowiadały o niemalże boskich istotach, ich statkach powietrznych, genezie pochodzenia, a także o relacjach ludzi, którzy dopiero co powrócili z przeróżnych ekspedycji i wojaży po pewnych częściach Azji (Mikołaj Rerich, Ferdynand Osendowski, itd.) opowiadając o spotkaniu z „nieznanym” (Rerich i jego ekspedycja była świadkiem przelotu ciemnego dysku w czasie swojej wyprawy. Przewodnicy i zarazem tubylcy powiedzieli, iż to co widzą, to statek powietrzny wysłany od Władcy świata wprost z wnętrza ziemi.). Fascynacja sięgała zenitu, gdy poznał ludzi/okultystów, podzielających jego zainteresowania i tym samym snujących plany założenia stowarzyszenia, co w konsekwencji rzeczywiście się udało i przyjęło nazwę Thule. Dojścia do władzy opisywać nie będę, ponieważ jest to znane zagadnienie. Ważnym punktem jest rozwinięcie się ideologii Thule wraz ze wzrostem III Rzeszy. Hitler opętany stworzeniem własnej Agarthy wraz ze wszystkimi jej cechami, obejmuje w posiadanie Antarktydę, wysyła ekspedycje naukowe do Tybetu i Mongolii, nakazuje wnikliwe przestudiowanie świętych pism starożytnych Indii naukowcom, którzy na podstawie własnej wiedzy i instrukcji zawartych w świętych księgach mają za zadanie skonstruowanie Vimanów, czyli statków znanych dziś jako UFO. Między czasie usilnie próbuje dotrzeć do zaginionych podziemnych światów i wejść w komitywę z jej mieszkańcami, na co Ci ostatni nie wyrażają zgody ani chęci. Próby nawiązania kontaktu trwają do mniej więcej 42 roku, nie przynosząc żadnych skutków. Hitler nie chcący się poddać, rozpoczyna własne prace nad stworzeniem swego Państwa podziemnego. Prace drążenia ziemi rozpoczynają się na Antarktydzie, gdzie znalazł już oazy gotowe do zasiedlenia, a także na terenie Argentyny, Polski i Czechosłowacji (w/w są najpewniejsze). Potrzebni byli także nadludzie do stworzenia zupełnie nowej rasy Panów. W to przedsięwzięcie zaangażowani zostali wysokiej rangi SS-mani (którzy musieli być wegetarianami i bezwzględnie oddani ideologii, której przywódcą był Himmler). Hitler dysponował w tamtym okresie, w zasadzie nieograniczonym materiałem genetycznym (min. dlatego największe – choć może bardziej trafne: najliczniejsze -  obozy koncentracyjne powstały na terenie naszego kraju), na którym mógł przeprowadzać bardzo zaawansowane eksperymenty genetyczne, czego przykładem są relacje z Pańskiego bloga.

Prace na Antarktydzie trwały i zmierzały już ku końcowi – dowodem na to są transporty U-botów i innych statków w rejon Argentyny i samego bieguna południowego (warto rozważyć tu kwestie podziemnych tuneli, które mogą łączyć oba kontynenty. Samych tuneli jest w Ameryce południowej mnóstwo, wystarczyło je na nowo przystosować do użytku). W Polsce i Czechosłowacji, prace były bardzo daleko posunięte. To tu tworzono nowe gatunki ludzi, nowe hybrydy, nową rasę. Udawało się to z powodzeniem, a „ładunki” z nową cywilizacją przerzucano na biegun południowy, gdzie miały stworzyć zupełnie nową cywilizacje, co także zostało zwieńczone sukcesem. Jakie są dowody na to, przedstawię w dalszej części.

Wojna w Europie dobiegała końca, prace przyspieszano we wszelkich jej aspektach, jednakże wiadomym było, że szansy na wygranie tejże bitwy (nie wojny) nie było możliwe Wszelkie dowody na działalność nazistów były tuszowane, zarówno przez nich samych, jak i wojska aliantów na zachodzie Europy oraz Armie Czerwoną w jej wschodniej części. Państwa sprzymierzone wiedziały, iż w 1945 roku wojna wcale się nie zakończyła, przeniosła się jedynie w sferę, gdzie konwencjonalne zasady walki nie miały najmniejszych szans. „Wygranym” wpadły w ręce dokumenty, naukowcy, świadkowie zdarzeń, i najważniejsze: Pojazdy latające nowego typu opisywane dotychczas przez pilotów koalicji, jako FOO FIGHTERS oraz wyniki eksperymentów genetycznych znanych dzisiaj w literaturze ufologicznej jako Szaraki (choć nie tylko one). Alianci byli zszokowani i bezradni. Większość w/w ludzi, pojazdów, dokumentów, humanoidów, zdobytych na wyzwolonych ziemiach przerzucono do USA i ZSRR, gdzie prace wszczęto od początku, ale tym razem pod inną banderą. Proszę zauważyć, iż incydent z Rosswell oraz obserwacja Kennetha Arnolda z 1947 roku, wydarzyły się na tym samym terenie Stanów i w sumie są to pierwsze oficjalne przypadki znane Ufologii ( nie licząc wspomnianych wcześniej FOO FIGHTERS.). Amerykanie dowiedziawszy się o cywilizacji pod lodem, o Nowej Szwabii, postanowili zaatakować i zniszczyć jeden z ostatnich bastionów nazistów, jednakże wiedząc już w co zaangażowani byli Niemcy i jak daleko posunęli się w stworzeniu nowej cywilizacji, bali się podać prawdziwych przyczyn wybuchu wojny i tym samym powstania III Rzeszy, do  wymęczonej wojną, światowej opinii publicznej. Wyprawa Byrda musiała działać pod przykrywką z takich właśnie przyczyn. Niespodzianką, było „wykurzenie” wojsk amerykańskich z rejonu Antarktydy dla samych dowódców Pentagonu, jak i ich zwierzchników, ale równocześnie potwierdziło to zaawansowane działania Niemców w wykreowaniu Rasy Panów. Amerykanie wiedząc o przegranej w każdym aspekcie zetknięcia z siłami znacznie ich przewyższającymi, zaczęli drążyć własne podziemne bazy i tym samym prowadzić wspomniane już, eksperymenty ze spuścizną po III Rzeszy. Dowodami niech tu będą:



-Relacje świadków, którzy w obecnych czasach twierdzą, iż nie byli uprowadzani tylko przez Szaraków, ale także przez tzw. MiBy i personel armii amerykańskiej, która traktowała ich jako „mięso armatnie” i wypytywała w każdy możliwy sposób o szczegóły ze spotkań z obcymi.

-Kwestia Strefy 51 i dających się tam zauważyć testów pojazdów latających nowego typu, zwanych powszechnie UFO.

-Wydaje się – także popierając się relacjami świadków -  iż wojna pomiędzy „obcymi” a utajnionymi komórkami armii amerykańskiej jest faktem realnym.

-Usilne poszukiwanie nowych baz „obcych”

-Utajnienie całego procederu.



Ważnymi kwestiami faktologicznymi w całym tym temacie są:

-Brak jakichkolwiek danych i opisów zaciągniętych z historii, o tak wzmożonym ruchu powietrznym, tego co dziś nazywamy UFO i ich załoganci. Oczywiście, są sporadyczne relacje i malowidła, jednakże wedle mojego mniemania, to co widzieli nasi przodkowie w różnych okresach historii, to statki powietrzne „pierwszego typu”, że je tak nazwę, których właścicielami były (i są!) istoty z wewnętrznych światów, tych samych z którymi Hitler chciał zawrzeć pakt. Dlatego  - raz jeszcze to powtórzę – są one nieliczne, a opowieści o nich najwięcej można odnaleźć właśnie na terenie Azji i sięgają one wiele pokoleń wstecz. Proszę zauważyć także, iż w kontekście tamtych opowieści nie ma mowy o czymś przykrym i złym ze spotkaniem z boskimi istotami (którzy zawsze wyglądają jak ludzie i mieszkańcy tamtych ziem, a nie  „pozaziemsko”). Nie przekreślam tu odwiedzin z innych planet – te na pewno także istnieją, ale są one sporadyczne i nie dotyczą badań przeprowadzanych podczas tzw. Wzięć, ani spotkaniem ze zwykłym „KOWALSKIM” jak chcieliby tego dzisiejsi Ufolodzy. Jeśli jesteśmy odwiedzani przez istoty z kosmosu, to bardziej w charakterze odwiedzin mieszkańców wartych i odwiedzenia, czyli prawdziwych ludzi z Agarthy, a nie pomyleńców na powierzchni naszej planety – tych już znają i wiedzą, że nie ma z nimi o czym rozmawiać…

-Spotkania z obcymi to spotkania z „blondynami” i szarakami. Opis idealnie dopasowany do rasy Panów Nowej Szwabii i ich sług, robotów (jak często nazywają je ofiary wzięć), czyli Szarych.

-W bazach amerykańskich widziane są istoty podobne do Szaraków, a także zupełnie inne hybrydy, które są konsekwencją badań genetycznych amerykanów, a nie istotami pozaziemskimi mieszkających w podziemnej bazie Armii USA….

-Świadkowie spotkań z Blondynami, często opisują ich akcent słyszany wewnątrz lub zewnątrz, jako ciężki i podobny do niemieckiego.

 - Jeśli „obcy” zabierają postronnych ludzi do swojej bazy/domu, często dzieje się to pod ziemią.

-Statki powietrzne te widziane obecnie, jak i te sprzed wielu lat są takie same lub niesłychanie podobne w opisach na różnych kontynentach – co nie dowodzi wcale ich wspólnego pochodzenia.

-aby wziąć pod rozwagę całe powyższe przemyślenia, należy odrzucić teorie Danikena i Sitchina, które dowodzą tylko temu, iż zaawansowana technika była już na naszej planecie, ale nie była to zasługa  istot pozaziemskich, jak by tego chcieli w/w Panowie, a jedynie nasza ziemska wysoko postawiona cywilizacja ziemian (tożsamych z tymi, którzy dziś zamieszkują podziemne krainy i tak samo jak w zamierzchłych czasach, nadal są odwiedzani przez przyjaciół z kosmosu – a nie przezeń tworzeni…).



Wiele mógłbym jeszcze przykładów wymieniać, a i całą historie opisaną powyżej rozłożyć bardziej szczegółowo, ale zauważyłem właśnie, że mój mail przyjął już w tej chwili kolosalne rozmiary…;-)

Interesuje mnie Pańskie zdanie na poruszone przeze mnie kwestie oraz odwiedziny współpracowników Byrda na ziemiach Dolnego Śląska.

Jeśli chce Pan wrzucić to na Blog, nie widzę przeszkód;-)



Serdecznie pozdrawiam!

Łukasz Sołtysiak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Merytorycznie, bez wulgaryzmów, bez ataków ad personam.