sobota, 31 grudnia 2011

Troszeczkę prawdy o Riese

Do spotkania Dalmusa z moim ojcem doszło gdy pracował w zakładach tzw ;Sztera ; chodzi o Argopol zakład należący do Alberta Szpeera . Tak ten zakład jest nazywany po dzień dzisiejszy przez bardzo starych mieszkańców Głuszycy, zresztą tę historię już opisywałem .Dlaczego nas tak los powiązał nie mam pojęcia nikt nie ma ochoty mi tego wyjaśnić , moje starsze rodzeństwo atakuje mnie bardzo obrazowo gdy pytam o te tematy , jest to tabu .Wiem z opisów i przekazów nie tylko ojca i Jareckiego o podziemnych tunelach i halach , jednak na zachowaniu tajemnicy bardziej zależy terażniejszym władzom niż niemcom .Dlaczego? powód jest bardzo prosty -gazy bojowe-,Fozgen,Iperyt oraz Tabun z Brzegu Dolnego . Riese było idealnym miejscem , aby się ich pozbyć .Zatoka Gdańska była już pełna stąd decyzja o wykożystaniu DS. Relacje rosyjskich saperów są nad wyraz obrazowe ,aby je zignorować oraz zdanie gen Ruszczenki -jeżeli niemcy tam wleżli to już na pewno nie wyjdą - i wydał rozkaz zapełnienia sztolni gazami bojowymi -sensacja raczej nie - fakty owszem , każdy tunel w kompleksie może być skażony. Do tego dochodzą działania dyrektora PGR-u z lat 80 gdy zarobił niezłe pieniądze na utylizacji odpadów chemicznych z niemiec .Zadna lokalna władza nie podejmie żadnych działań , aby to naświetlić ,dlaczego ? odszkodowania za choroby nowotworowe i świadome narażanie mieszkańców na nie bezpieczeństwo . Dodatkowym problemem są juz nie czynne kopalnie Uranu . Ja jako dziecko żyłem w przeświadczeniu iż będziemy z tąd przesiedlani , taki proces miał następować co 25 lat.Liczba zachorowań na raka jest tu największa jeżeli chodzi Sudety . Kolejny element układanki to dziwne napady istot małpo podobnych na ludzi , -rozkaz zagazować je - rosyjskie i angielskie relacje z lat 1945-49 są pełne podobnych zdarzeń . Anglicy utajniają te dane do 2050roku na jakiej podstawie prawnej tego dokonali , a Polska strona tylko arbitrażuje te działania , jeszcze bardzo ważny wątek Zydzi Riese .Ten temat wywołał największe poruszenie ,dlaczego? Nie mam pojęcia .Faktem jest iż ta grupa podniosła największe larum łącznie z grożbami zaznaczę karalnymi .No a teraz perełka -Rtęć - dlaczego na tym terenie Rosjanie przejęli około 1500kg tego pierwiastka .Ja jako dziecko oraz nastolatek używałem jej do zabaw codziennych ,efekt ołowica zębów ..W browarze Sobótka prowadzono prace nad oczyszczaniem rudy uranu jeszcze w latach 1945-47 ,to jaką mamy pewność iż nie atramentyzowano rtęci w Riese w tych samych latach tylko tym razem przez siły zwycięskie na pewno nie przyjazne .Ot to może być prawda o podziemiach Riese , ale na pewno nie ostateczna . Pozdrawiam i życzę przetrwania w latach następnych .

czwartek, 29 grudnia 2011

żydzi riese

To co napiszę jest straszne , król żydów Łódzkich pisał -Rumkowski - to co jest pod ziemią Waldenburga to jest nasza szansa i nadzieja - czyli żydzi wiedzieli co się dzieje . Oficjalna wersja Rumkowski zginął w Birkenau , to dla czego z jego rodziną mam sporo kłopotów gdy pisze , że on był maniakiem sexualnym na usługach Niemców , nie wyprą się tego istnieje zbyt wiele dowodów , tylko rodzi się pytanie co miało być w podziemiach Wałbrzycha , aby żydzi w to uwierzyli i dla czego żydzi w Riese czuli się bezpieczne . Co powodowało , że nie było tu pogromów takich jak na Litwie czy Białorusi tu nie działały ainzacgruppen , mimo wiadomej liczby uciekinierów hebrajskich na te tereny . Nawet Geobels ulokował tu swą rodzinę pochodzenia Juda , ewolucja nazwiska w Sudetach -Juda - Jada - Janda - to są Czechy . Polska - Juda - Żyd -Syd -Smyt -Szmyt - potem dodano kowski , to boli to jest cios po niżej pasa , Szmytkowski i podobne , druga rzeczy pospolita zrobiła na tym majątek , nie jestem anty semitą lecz to sa fakty...Ostatnio mam coraz więcej powodów , aby się bać.

Relacja świąteczna

święta spędziłem w Głuszycy ,cały czas spędzając w górach oczywiście nie spodobało się to mojej rodzinie jak i miejscowym żydom . Tak jeszcze raz to zaznaczę miejscowym żydom . Moje kroki jako pierwsze skierowałem w miejsce odwiedzin rabina , 20h lasów za pomnik to wygórowana cena , następnie zacząłem filmować groby masowe , małych dzieci , gdy zaczepiła mnie bardzo stara kobieta żądając abym zaniechał swych działań -Ja tylko chcę pokazać żniwo ;grabarza; -odparłem , pani zaczęła mnie zaklinać abym od tego odstąpił . Następnie filmowałem obóz jeńców rosyjskich ,kolejna nagana , bardzo stary pan , znam go od czasu gdy skończyłem 15 lat głuszycki żyd ,-strofował mnie za odkrywanie tego co nikomu już nie jest potrzebne , zgodził się że w zamian opowie mi o tunelach za pierwszym zakładem , przystałem na to .Kolejny rozdział miał miejsce na miejscu kopalni Uranu ,Głuszyca ul Kolejowa , -To ty jesteś tym co kocha Niemców to ty jesteś ich pachołkiem - słowa człowieka , który ledwo łapie powietrze ,ty i twój ojciec jesteście przeklęci ,- a co z moim rodzeństwem spytałem -Tylko ten odmieniec i ty stanowicie problem -on wiedział i widział , tylko ty , ty jesteś problemem .W tym momencie zaczynam się tłumaczyć Straży Leśnej za naruszenie prywatnej własnosci ....Tak poza tym święta były okkk .





poniedziałek, 19 grudnia 2011

Bez retuszu

1945-śierpień z zapisków milicjanta Joachima Milicza . -pod wieczór wpadł na posterunek wystraszony mieszkaniec wsi , niemiec ,nie mogliśmy się dogadać ,dopiero gdy nadszedł d-ca znający niemiecki udało się .Niemiec znalazł zmasakrowane zwłoki ubrane były w pasiaki obozowe.Po przybyciu na miejsce okazało się iż to jest jeden z pozostałych , który pozostał tu po wyzwoleniu.Zwłoki były zmasakrowane , nie posiadały prawej dłoni ,leżały na stercie dziwnego srebrnego płótna ,a w okół leżały porozrzucane jakieś papiery .Dziwne było że jest ubrany w pasiak i wyniszczony jakby dopiero przed chwilą go oswobodzono.Na jednym z rysunków były plany jakiś pod ziemi.Jednak kolor jego skóry ,szary taki dziwny,oraz blizny i szwy robiły upiorne wrażenie .On wyglądał tak jakby pokrojono go na kawałki i pozszywano ponownie .Samo morderstwo nie było niczym nowym gdyż zdarzały one nader często ,stosunki polsko niemieckie były bardzo napięte .Często słyszałem opowieść o mordowaniu jeńców ,którzy po wyzwoleniu wychodzili z okolicznych lasów mieli ich mordować okoliczni niemcy .Okoliczne lasy były dość niebezpieczne Verwolf , szabrownicy ,dezerterzy i strach przed dziwnym ;wilkołakiem;.Miasteczko o nazwie Gieszcze Puste było istnym tyglem wszelkich niemieckich mentów ,dość często wpadali nam w ręce SS-mani w zniszczonych mundurach bełkoczących coś o podziemnych schronach ,nie tylko oni otym wspominali wyzwoleni jeńcy czesto o tym mówili .Gdy rozeszła się plotka iż takich ludzi zatrzymują rosjanie nikt o tym już oficjalnie nie opowiadał.Faktycznie było w okolicy było pełno podziemnych korytarzy ,ponoć pełnych złota i jedzenia .Chetnych tych dóbr znajdowaliśmy dość często przeważnie martwych pozostali byli obłąkani ,opowiadali jakieś szalone historie o podziemnym świecie .Miejscowi niemcy byli wystraszeni ,bali się gór i bredzili coś o ostatecznym zwycięstwie .... Zapiski Milicza pochodzą z akt gen Prawina ,Joachim Milicz -ukrainiec 164 pułk piechoty Briańskiej ranny w walkach o Wrocław,zastrzelony w 1948 .

sobota, 17 grudnia 2011

List spisany w 1998 roku

"Po odniesieniu ran w walkach o Wrocław zostałem oddelegowany do podwrocławskiej miejscowości, której nazwy nie pamiętam, lecz miałem idealny widok na górę Ślężę. Była to sielanka. Po trzech tygodniach nic nierobienia i przebywania w warunkach iście anielskich zostałem przeniesiony do miejscowości Wałbrzych. Stamtąd zostałem oddelegowany do miejscowości o nazwie Szarlotenberg (Jedlina Zdrój. Ulice zasypane były papierami i różnego rodzaju dokumentacją. Znajdowały się tu mapy, notesy, książki oraz nieprzebrana ilość fotografii. Moją uwagę zwróciły zdjęcia pochodzące zza drutów obozów koncentracyjnych. Zainteresowały mnie najbardziej te, z podpisem "Dachau". Jednak nie to w tej chwili zaprzątało moja uwagę. Pochłonięty byłem obrazem kobiety, która zamiast prawej dłoni posiadała trójpalczasty kikut. Wyglądało to jak szpon. Rosjanie za butelkę wódki lub działkę machorki chętnie ja pokazywali. Owa kobieta nic nie mówiła, jedynie gestykulowała i wydawała dziwne odgłosy, wciąż wskazywała owym kikutem w kierunku miejscowości Gieszcze Puste. Wkrótce zostałem tam przeniesiony. Obraz tej nieszczęsnej istoty prześladował mnie co noc. Miesiące mijały, aż nadeszła jesień. W tym momencie zostałem dołączony do kompanii saperów, która miała za zadanie rozminowanie obszarów znajdujących się przy pięciu stawach za zakładem. Gdy znajdowaliśmy się na wysokości trzeciego stawu przy drodze prowadzącej do tuneli wydrążonych w skale, wybiegła na nas dziwna postać, która zamiast dłoni miała dziwne trójpalczaste kikuty. Gestykulowała mówiąc po rosyjsku, wskazując na podnóże góry i tunel z którego wyszła. Oficer NKWD, który stale nam towarzyszył, natychmiast tego upiora zabrał do samochodu i prawdopodobnie zawiózł do pobliskiej jednostki, gdzie stacjonowali Rosjanie. Nie minęły dwa kwadranse gdy przyjechało 7 lub 8 ciężarówek pełnych nkw-dzistów. Nam natychmiast kazano się wycofać. Moje największe zdziwienie wzbudził fakt iż kilku z nich było uzbrojonych w miotacze ognia. Gdy weszliśmy do punktu koncentracji przy pasie startowym (obecnie w tym miejscu znajduję się stadion sportowy) zakazano nam wspominać o tym, co widzieliśmy. Moje milczenie trwałoby do końca życia, gdyby nie zdjęcie, które było zmieszczone w Algemeinezeitung z 1984 roku, gdzie ujrzałem ową kobietę z Szarlotenbergu, która opowiadała o swoich przeżycia z podziemnego miasta oraz o potężnej hali, salach wyłożonych płytkami ceramicznymi, w których przeprowadzano eksperymenty na ludziach. Nie była jednak w stanie precyzyjnie określić, gdzie owe pomieszczenia się znajdują. Poświęciłem przeszło 40 lat swojego życia na rozwiązanie owej zagadki, lecz bezskutecznie. Moje archiwum to około 45 listów od osób, które opisują podobne zdarzenia.
Chciałbym jeszcze przytoczyć kilka zdań, które przewijają się w owych listach: Słuchaj, oni będą tego szukać do upadłego. Co ich przywiodło w te góry? Po co przekopywali każdy pagórek? Nie mam pojęcia! Nikt nie ma pojęcia. To wszystko jest bez sensu, przecież oni mogli taka pracę wykonać bez wysiłku. Po co mordowano tylu niewinnych? przecież nie da się przenieść umysłu człowieka w nowe ciało! Mózgu starca do cała dziecka, albo mózgu wodza do nowego ciała - pokrowca - ponoć oni mogli to robić. Byli "niemartwi" - po co im były dzieci? Biedne istotki wprowadzane wgłąb góry skąd nigdy nie miały wyjść.
Sam pewnie spotkałeś się z podobnymi opowieściami. Mój czas dobiegł już końca. Zdrowie i wiek nie pozwalają mi już na dalszą pracę. Jednak ty maż jeszcze szanse. Zwróć uwagę na zapiski z sierpnia 1945 roku. Milicjant głuszycki Joachim Milicz opisywał podobne przypadki. Być może uda Ci się kiedyś trafić na ludzi, którzy otwarcie i szczerze opiszą wszystko jak było. Moje dane także możesz ujawnić."
Antoni Maciaszczyk, lat 87.

wtorek, 13 grudnia 2011

List od M.P.

"Witam
Zbierałem się z napisaniem tego maila do Pana już od kilku miesięcy, ale do rzeczy. Tematyką II W.Ś. interesuję się od lat(najmłodszych). Ponieważ interesuję się techniką z czasem przerodziła się ona w zainteresowanie pełną tajemnic historią broni III rzeszy i tak
trafiłem na temat Riese. Po przewertowaniu wielu książek, programów itp trzy lata temu podczas urlopu postanowiłem się w końcu wybrać i zobaczyć to na własne oczy. Po przybyciu na miejsce i zwiedzeniu wszystkich ogólnodostępnych miejsc dla zwiedzających zacząłem
poszukiwania miejsc znanych z w/w źródeł. Tak trafiłem do Ludwikowic, na Soboń itp. Co ciekawe, lekko może dziwne. cały czas czułem się nieswojo w tym miejscu, ot takie dziwne uczucie, które jeszcze wtedy zignorowałem. Pobyt się zakończył, pooglądałem, wróciłem do
siebie, ale ciekawość została jeszcze bardziej rozpalona (po prostu dowiedziałem się więcej rzeczy). Znów zaczęło się drążenie tematu, ale głównie w sieci oraz w książkach nie związanych bezpośrednio z tematyką Riese. Te piszące bezpośrednio o kompleksie, wszystkie były na jedno kopyto i tak naprawdę nic nowego się z nich dowiedzieć nie mogłem. Literatura ręki Pana Witkowskiego, Rdułtowskiego itp zapoczątkowała wszystko, ale nie była po prostu wystarczająca. W jednej z książek pana Rudłkowskiego trafiłem na wątek o "zejściu po
ziemię" (słowa niemieckiego pracownika jako relacja świadka-więźnia KL) coś mnie tknęło w tym kierunku. Zacząłem troszkę interesować się tematyką budowli podziemnych i od razu trafiłem na wiele sprzeczności związanych z tezami głoszonymi powszechnie na temat docelowego zastosowania kompleksu, takie najważniejsze:
- schron ->np. brak jakichkolwiek szybów wentylacyjnych dla poszczególnych kompleksów,systemów zaawansowanej wentylacji (najlepiej porównać to np do góry Cheyenne)
- fabryka -> hale, chodniki są po prostu za małe (np porównując to do zakładów Dora)
- magazyn -> kompletny bezsens, za małe chodniki logistyczne, brak możliwości szybkiej migracji do innej lokacji
- skarbiec -> niby OK, ale po co ? bliżej Berlina są lepsze lokacje, zbyt dużo pacy jak na skarbiec (złoto odnalezione przez Amerykanów było w zwykłym szybie w kopalni Merkers ). Możliwe że gdzieś w pobliżu są skarbczyki ale bursztynową komnatę wg. mnie można sobie darować.
- zakłady naukowe -> to jest już najbliższa możliwa teza, ale po co tak rozległe? dlaczego pod ziemią? Izolacja od świata zewnętrznego pasuje niby do broni biologicznej chemicznej, ale wraca wentylacja, logistyka itd.
Z której strony się nie popatrzy, tak to się nie klei. Znów temat jakoś umarł (brak czasu na hobby, itp). W zeszłym roku znajomy chciał zobaczyć kompleks i wyciągnął mnie. Zrobiliśmy sobie długi weekend, pojechaliśmy. Troszkę się pozmieniało (atrakcje w Rzeczce z nalotem), ale większych zmian nie było. Akurat odbywał się zlot poszukiwaczy i gościem był Pan Wołoszański, więc udałem się do Hubertusa posłuchać. W sumie to tak naprawdę było nudno (pytania o licznik Geigera, złoto itp bzdety). Wróciłem na stancję i zbierałem się do snu i wtedy znów zdałem sobie sprawę, iż czuję się nieswojo. Takie odczucia są mi dość obce, ale znów to zignorowałem (wmówiłem sobie, że się wkręciłem opowieściami). Kolejnego dnia wróciliśmy do domu. Wolnymi chwilami wracałem do tematu Riese. W między czasie spotkałem się z znajomym, który zajmował się pracami górniczymi, w sensie budownictwa podziemnego (człowiek z tytułem naukowym). Nie pamiętam jak przeliśmy na temat Riese. Też lubi historię, więc pokazałem mu zdjęcia. On po chwili zastanowienia się powiedział coś bardzo ważnego, co mi wtedy umknęło. Dla niego układ podziemi, ilość wejść pasował do poziomu 0
podziemnego kompleksu, czytaj wg niego powinno coś być niżej, a wtedy taki układ miałby sens. Potraktowałem to jako ciekawostkę. Trafiłem w końcu na Pana blog, rzuciłem okiem - pomyślałem znów jakieś bajkopisarstwo, dodałem do zakładki "ciekawe historia". Dopiero po
jakimś miesiącu wróciłem i zacząłem czytać. Zanim się zorientowałem było rano , a ja "łyknąłem" go na raz. Blog plus to co wiedziałem zaczął się układać dla mnie w całość.
Niższe poziomy, dziwne odczucia (dopiero wtedy zorientowałem się, iż zwiedzając inne ciekawe miejsca nie miało to miejsca - tylko tam), NOL'e widziane masowo po II W.Ś., Vril, to wszystko zaczęło mieć sens, ale to już temat do dyskusji, ew. innego maila. Powiem szczerze, niektóre rzeczy są jak dla mnie mocno naciągane w Pana artykułach, ale nie o to mi chodzi by negować Pana pracę. Śledzę Pana blog z zainteresowaniem, chciałbym aby z czasem udało się Panu poskładać coraz więcej elementów tej układanki.
Mam nadzieję, iż może kiedyś się uda mi z Panem spotkać i wymienić się poglądami. Widziałem, iż organizuje Pan wycieczki, obozy - może się mi uda na jakiś załapać w przyszłości.

Życzę zdrowia i wytrwałości
M.P."

sobota, 3 grudnia 2011

"Wspomnienia..."

"Po wojnie w "Expressie Poznańskim (18 III 1947) znalazłam następującą notatkę:

Jak podaje United Press, władze amerykańskie znalazły w jednym z budynków Frankfurtu tajny memoriał Hitlera do Himmlera z dnia 4 marca 1944 roku. W memoriale tym, omawiającym sprawy narodów podbitych przez III Rzeszę, Hitler pisał o Polakach:
Polacy są najbardziej inteligentnym narodem ze wszystkich, z którymi spotykali się Niemcy w Europie. [...] Polacy, według mojej opinii oraz na podstawie obserwacji i meldunków z Generalnej Guberni, są jedynym narodem w Europie, który łączy w sobie wysoką inteligencję z niesłychanym sprytem. Jest to najzdolniejszy naród w Europie, ponieważ żyjąc ciągle w niesłychanie trudnych warunkach politycznych, wyrobił w sobie wielki rozsądek życiowy, nigdzie nie spotykany. Inteligentny - i dlatego niebezpieczny dla Niemców.

Od chwili wkroczenia Niemców na ziemie polskie zaczęła się zaplanowana, prowadzona metodycznie akcja niszczenia narodu polskiego."

H. Regulska "Tamte lata, tamte czasy. Wspomienia z II wojny światowej" Ossolineum 1988

Tropiąc...cd

niedziela, 27 listopada 2011

sobota, 26 listopada 2011

niedziela, 20 listopada 2011

Gadzina

"Kobieta miała około 2 m wzrostu. Ubrana była w habit, taki jaki noszą mniszki, kruczoczarne włosy zdawały się zakrywać ją całą, jej nogi były dziwne długie i krzywe. Lecz jej oczy wyglądały jak oczy jaszczurki, jej twarz przypominała gadzia maskę. Stała nieruchomo, wpatrywała się w nas i badała otoczenie. Gdy wysunęła rozdwojony język lejtnant Kondratiuk puścił w jej kierunku serię z pepeszy. Skowyt rannego psa przeszył nasze ciała. Gdy otworzyłem oczy postaci już nie było, nie było żadnych śladów, nic. Rosjanie wzruszyli ramionami i odeszli. Ja przez chwilę kręciłem się po okolicy. Znalazłem dziwne pismo oraz znaki wyryte w kamieniu. Kamienne schody prowadziły na coś, co przypominało ołtarz i tam znów ją ujrzałem. Wchodziła pod ziemię, a towarzyszył jej ogromny pies lub raczej wilk. Gdy wyczuła, że się jej przyglądam, wykonała dziwny gest ręką, tak jakby mnie przywoływała. Moje nogi zrobiły się jak z waty. Nie mogłem się poruszyć. Stałem tak, aż do momentu powrotu rosyjskiego patrolu. Byli wściekli gdyż Kondratiuka zagryzł wilk. Ale gdy zobaczyli jak wyglądam, przerazili się. Mój mundur był powypalany, miałem zwęglone włosy, a dłoń w której trzymałem pistolet przypominała bryłkę węgla. Gdy opatrzono moje rany okazały się powierzchowne, a dłoń była oklejona czymś w rodzaju żwiru.
Zakazano mi opowiadać o całym zdarzeniu. Przez lata milczałem, aż do 1963 roku, gdy znaleziono pracownika leśnego podobnymi obrażeniami do moich. Zacząłem wtedy szukać pomocy lecz bezskutecznie. Poznałem historię góry Ślęży, nawiązałem kontakt z jasnowidzami, wróżbitami i ludźmi "posiadającymi moc". Jednak dopiero twoje wystąpienie pod Jeleniem daje mi podstawę sądzić, że mój przypadek nie odbiega od tych jakie opisujesz (...)"
Zapis rozmowy telefonicznej z 8-XI-2011

sobota, 19 listopada 2011

Podążając tropem c.d.

Stary cmentarz, pogrom Cyganów, miejsca mocy. Wpływ góry na życie ludzi. Skarby, podziemny świat. Runy, krasnale, Germanie i Słowianie. Jaki związek mają te wszystkie elementy właśnie tu, u stóp góry Ślęży.







Ciągle w temacie

Opowieści Jareckiego i nie tylko, z rejonu Riese, ostatecznie zawiodły mnie na górę Ślężę. Opowieści, które tutaj spisałem oraz rzeczy, które zobaczyłem pod ziemią zmuszają mnie do nowego spojrzenia na sprawy przeze mnie poruszane. Prezentuję tu kilka listów i relacji z miejscowości Tąpadła, Biała, Sulistrowice oraz Sobótka. Jestem przekonany, że osoby, które przekazywały mi swoje relacje nie miały nigdy kontaktu ze świadkami z Riese, a tym bardziej z Tuczna czy Pomorza. Ich zbieżność nie jest jednak przypadkowa.

"Wielka grota w kształcie jaja, ściany idealnie gładkie,a na środku wielki kryształ. Kształt i kolory jakby co chwilę się zmieniały. W części centralnej było coś na kształt swastyki - być może to był czarny wir, ale ja widziałem swastykę. Gdy nas tam przywieziono była wiosna. Ile czasu byłem pod ziemią nie wiem, moja skóra była szara, ręce od ciężkiej pracy wyglądały jak szpony. Co utkwiło mi w pamięci to zastrzyki, po których mogłem pracować bez przerwy i jedzenia, potem zapadałem w dziwny letarg, z którego wyrywały mnie owe zastrzyki. Jednak rysunki jakie malował i szkicował Rosjanin (nazywał się Zwierdin) najbardziej utkwiły mi w pamięci. Rysował górę, na której pracowaliśmy, opowiadał o niej bez przerwy. Przed wojną był geologiem, zajmował się poszukiwaniem złóż żelaza, teraz jednak szukał innej rudy, takiej z której można wyprodukować super bombę. Lecz nie to, go ożywiało najbardziej lecz wnętrze góry, był to ponoć nie wybuchły wulkan a w jego wnętrzu znajdowały się naturalne groty, hale i chodniki. Niemcy znaleźli podziemne komnaty ogromnych rozmiarów, na jej środku stał wielki diament, źródło gigantycznej mocy, sam Himmler przyjechał aby go obejrzeć. Opowieści i rysunki tego Rosjanina wyryły się głęboko w mojej pamięci. Tuż przed wkroczeniem Rosjan, Zwiezdina wywieziono gdzieś w okolice Waldenburga (Wałbrzych). Ja natomiast jako elektryk, zostałem zabrany pod ziemię do części góry, której nie znałem. Mieliśmy wszystko demontować i zasypywać chodniki, które wcześniej drążyliśmy i wtedy widziałem diament pierwszy i ostatni raz - był piękny, taki jak opowiadał Zwiezdin, magiczny, mienił się wszystkimi kolorami tęczy, hipnotyzował - trwało to chwilę, lecz nigdy tego widoku nie zapomnę...
Od 70 lat szukam drogi prowadzącej do owej komory. To, co my zasypywaliśmy, próbowali odkopać Rosjanie, bezskutecznie, większość tuneli została wysadzona, nawet sama góra jakby starała się ukryć swą tajemnicę. Dziwne osuwiska ziemi samoczynnie zakryły nasze prace. Góra mruczy - mówili niektórzy, gdy w 1945 roku opuszczałem Ślężę, a góra faktycznie jakby drżała i odczuwalne były wstrząsy. Stary miejscowy Niemiec skomentował to tak - góra została okaleczona, teraz leczy swoje rany.
Coś w tym przekazie jest, faktycznie w miejscach, które odwiedzam regularnie rosną nowe kamienie. Są to te same kamienie, którymi zasypywaliśmy chodniki - one tam nie pasują i góra je oddaje.
Mam 86 lat, nie wiele czasu mi już pozostało. Mieszkam od 20 lat we Wrocławiu, a pochodzę z Gdańska, jestem Kaszubem. Po wojnie próbowałem zapomnieć lecz bezskutecznie. Jakaś magnetyczna siła, jakiś zew mnie tu przywołuje. Nie tylko mnie, ostatnio spotykam tu wielu Niemców po 80. i starszych, wśród nich poznałem jednego z SSmanów, wyglądał dokładnie jak 70 lat temu, był przewodnikiem, opowiadał im o źródle mocy, które jest we wnętrzu góry, o wiecznej młodości, władzy oraz sile jaką daje diament z wnętrza Góry.
Możesz się śmiać z bajań starego człowieka, lecz ja i tak wiem co widziałem...

wtorek, 8 listopada 2011

Podążając tropem (b.s)

Podziemna niespodzianka.









To, czego nie widać na filmie, niech pokażą zdjęcia.










wtorek, 1 listopada 2011

Podążając tropem...

Temat Władysławowa jak i innych portów znajdujących się w okolicach zatoki Puckiej objęty jest (utajnienia przez kolejne 50 lat, postanowienie wydane przez Anglików) tajemnicą niemal taką samą jak Riese. Podczas ewakuacji Gdańska, Gdyni oraz pomniejszych portów obserwowano załadunek bardzo dziwnych i tajemniczych transportów. Jednakże port we Władysławowie był świadkiem ich największej ilości. Przybywały tu transporty z Dolnego Śląska jak i z centralnej Polski. Co dziwne większość transportów zaraz po wyjściu w morze była zatapiana. W 1991 roku rozmawiałem z jednym ze świadków ówczesnych wydarzeń. Opowiadał jak więźniowie przeładowywali dziwne, wielkie skrzynie (w zasadzie metalowe kontenery) do który podłączona była masa przewodów. Gdy owe skrzynie zostały załadowane na kutry torpedowe, wartownicy natychmiast zastrzelili więźniów ładujących ów transport. Kutry pod pełna parą wyszły w morze. Nawet gdy pierścień okrążenia był już zamknięty pierwszeństwo ewakuacji miały owe skrzynie. Był świadkiem strzelaniny między żołnierzami Wermachtu a eskortą w dziwnych mundurach osłaniającą owe skrzynie, o miejsce na statku ewakuacyjnym. Z tym świadkiem kilkakrotnie jego kutrem (był rybakiem) wypływaliśmy w miejsce zatopienia Gustloffa i innych zatopionych statków. Kaszubi siła byli wcielani do armii niemieckiej i Pan Stanisław Plata był właśnie jednym z nich. Jego opowieści dotyczące opisanych transportów pochodzą z pierwszej ręki ponieważ był jednym z marynarzy Kriegsmarine, którzy je obsługiwali. Przewozili je do bazy okrętów podwodnych w Świnoujściu, gdzie ich ślad się urywa. Będąc w kapitanacie w Świnoujściu otrzymałem odpowiedź iż żadna dokumentacja z tego okresy nie istnieje więc nie mogą odpowiedzieć na moje pytania.

czwartek, 27 października 2011

Konkluzja

Sięgając pamięcią wstecz do przekazów Jareckiego. Szczególnie tych dotyczących przemian w Europie i na świecie, do których nie przywiązywałem nigdy większej wagi, odnoszę się teraz z coraz większym szacunkiem i powagą. Podczas jednego z naszych spotkań, gdy Jarecki zalewał mnie potokiem informacji dziwnych i szalonych, padło jedno zdanie: "po milenium przyjdzie okres trwogi i rozpadu systemów politycznych w Europie". Jak zwykle spytałem co to ma wspólnego ze mną? Odparł iż będę tego bezpośrednim świadkiem. Zaczął beznamiętnie opowiadać o rozpadającym się systemie monetarnym, o całkowitym pozbawieniu ludzi starszych swojej funkcji w społeczeństwie, nikt nie będzie korzystał z ich wiedzy i doświadczenia, nastąpi upadek moralności, ludzie odwrócą się od swoich przywódców w kierunku fałszywego boga. Spytałem o kim mówi, Baphomecie czy jakimś innym stworze. Taka moja gadka doprowadzała go do szału, wyzywał mnie od ignorantów i niedouków, lecz pocieszał się tym, że wiadomości które mi przekazuję pozostaną w mojej głowie.
- "Wielki budowniczy przewidział taką sytuację przepowiadając swoim zwolennikom, że przegrana nie oznacza klęski, by nigdy nie wierzyli w jego śmierć, a zejście jest tylko chwilowe, będzie trwało 60-70 lat. Ich powrót będzie naznaczony rodzącym się chaosem i niepokojem wśród ich zwycięzców (aliantów). Okres ów, zwycięzcy (zjednoczona Europa) przetrwonią na zabawy, śpiew i tańce, gdy ich (naziści, illuminaci, masoni) potęga odrodzi się w krajach tzw. trzeciego świata."

Sytuacja, którą mi wtedy przytoczył jest teraz wyraźna jak na dłoni. Zjednoczona Europa drży w posadach (twór niemający prawa bytu), a kraje arabskie obalają jednego tyrana po drugim, ustalając jedną dominującą władzę (Islam).
Większość przekazów Jareckiego sprawdziła się. Zakłady nie istnieją, ślady zostały zatarte, poszukiwacze są między sobą maksymalnie skłóceni, nikomu nie zależy na odkryciu prawdy...

piątek, 21 października 2011

(...)

Patrząc na geopolityczną sytuację świata , europy pokuszę się o małą spekulację . Wyniki moich poszukiwań dają dwojakie owoce , podnoszą na duchu , a zarazem przytłaczają .To z czym teraz mamy do czynienia w historii świata (ludzkości ) już się wydarzyło , Majowie , Persowie , Etruskowie , Egipcjanie , przykład najbardziej nas polaków interesujący Napoleon Bonaparte uznany z antychrysta jest naszym symbolem narodowym zaznaczam iż mamy konkordat i sławimy syna Baleeala , - da nam przykład Bonaparte jak zwyciężać mamy-(cytat) .Niemcy okresu panowania byli w swoistym amoku , lecz Rosjanie nie odbiegali od nich daleko obie strony oddawały hołd , kult jednostki Adolf i Józef , boskim istotom znamy to z historii imion istnieje nie przebrana ilość . Pokuszę się o stwierdzenie ,że my nie potrafimy żyć bez boskiej ingerencji , wojny są tego przykładem miliony ofiar składanych na stosach ,aby oddać cześć Panom .My jako istoty rozumne potrafimy dorobić ideologię do każdego zdarzenia czy sytuacji , lecz dlaczego nie kojarzymy faktów . Przykładów rozpadu naszej cywilizacji dostajemy co dziennie dziesiątki , nawet manifestacje Ufo czy pojawianie się dziwnych istot to są wszystko przekazy , dlaczego je ignorujemy . Zastanawia mnie ogólne kłamstwo w ,które wierzymy mianowicie przekaz katolicki może urażam teraz czyjeś uczucia religijne przepraszam , ale kościól katolicki to najbardziej zakłamana organizacja jaka do tej pory poznałem .Kapłani innych wyznań nie dorastają im do pięt , po ewakuacji nazistów w 1945 bp Houdal tzw kanał watykański , gdzie kapłani budują swą potęgę no właśnie tam gdzie uciekli naziści czyli ,złoto z zębów ofiar z wszystkich Kacetów , kraje tzw trzeciego świata , to tu Watykan staje na nogi rośnie w siłę zataja fakty i przejmuje kontrole nad Europą to nie koniec , pokłosiem ich działań jest Islam , który posrednio finansowany przez duchownych rośnie w siłę ... I tu mamy odpowiedz częsciową dwie strony najpierw USA kontra ZSRR , a teraz Wiara kontra Wiara , czy to przypadek , chyba nie to celowe działanie , dzień zapłaty za zabawę w bogów jest już za drzwiami puka coraz śmielej ....

wtorek, 18 października 2011

Arnold Buholtz

W 1945 rosjanie spuścili wodę z czterech stawów , piąty mimo wielu prób ciągle nie dał się osuszyć .Teren był zamkniety dla ludności ,czasami dało się usłyszeć odgłosy wybuchów badz serii z karabinu , moi rodzice zajeli dom -mieszkanie na ul Leśnej , ojciec często przez okno widział dziwne transporty jakie ruscy zwozili z lasu ,skrzynie , rury ,jakieś dziwne pojemniki .Saperzy polscy informowali , że ze względów bezpieczeństwa wysadzane są niemieckie sztolnie , . Wiem z opowieści babci , o szabrownikach , o tunelach pełnych jedzenia i o dziwnych małpach ,które uciekły z ZOO.Jednak najbardziej zapamiętałem opowieść o czyszczeniu stawu czwartego , o dziwnych pojemnikach jakie z niego wydobywano ,możesz mnie posądzić że pod wpływem opowieści ;Jareckiego ; o tym wspominam , lecz to moga byc te pojemniki , które on widział podczas zatapiania , na pewno przy tych pracach obecny był Dalmuss ,.Ja urodiłem się w 1957 , jako nastolatek znajdowałem dziwne przedmioty ,i opisany przez ciebie pojemnik oraz tą galaretowatą breje znależliśmy w kostnicy (szpital) to były czasy gdy dr Mraczek był tam dyrektorem ,.Sytuacja zmusiła naszą rodzinę do wyjazdu w latach 70 do RFN.Często wracam w te tereny , a ostatnio dowiedziałem się o tobie nazywam sie Arnold Buholtz i chetnie podziele się swoimi wspomnieniami .PS pamiętam miejsce , tam teraz jest stadion , a był pas startowy tam stały ruskie kukuryżniki,gdzie zakopano hełmy oraz elementy uzbrojenia .Pozdrawiam.

niedziela, 9 października 2011

Podążając tropem c.d.

Podążając tropem transportów do Riese otrzymuję telefon od Hildegardy Sałach (Sałam) z prośbą abym zainteresował się niszczeniem wagonów, którymi wywieziono jej rodziców do Gross Rosen z Lidzsmanstadt Ghetto. Mam świadków istnienia owych wagonów, które znajdowały sie na bocznicy. Jak dziś wyglądają przedstawiają zamieszczone filmiki. Jak wiadomo, na terenie łódzkiego getta swoje zakłady produkcyjne posiadał Hugo Boss (osobisty krawiec Hitlera), była tu manufaktura Kruppa i Siemiensa. Około 10 % wykwalifikowanych pracowników getta łódzkiego trafia do Gross Rosen, skąd część dociera do miejscowości Wustegiersdorf, gdzie zostają wyzwoleni. Z opowieści Pani Hildegardy dowiaduję się o pracy jaką wykonywał jej ojciec - pracował nad włóknami odpornymi na wysoką temperaturę (nie był to azbest). Wspomina zakłady włókiennicze, w których zostali zakwaterowani. Odwiedziła je po wojnie kilkukrotnie. Mama nadzieję, że nasza znajomość przyniesie owocne materiały. Na wspomnianej stacji wszystko, co związane jest z okresem II Wojny Światowej, ma zostać zburzone lub przebudowane do końca tego roku. Pracownicy stacji byli wobec mnie bardzo agresywni, więc przepraszam za jakość filmu, gdyż kręcony był w bardzo wielkim pośpiechu.



czwartek, 29 września 2011

Strzelnica w Walimiu - moje prywatne badania ?

Podczas moich licznych poszukiwań i prac, jako jedyny przekopałm wzdłuż i wszerz teren tak zwanej czwartej sztolni w Rzeczce, czego dowodem są poniższe zdjęcia i film. Efektem owych prac jest strzelnica, która do dziś prawdopodobnie jeszcze stoi. Wiele osób zarzuca mi kłamstwo lecz w wielu przypadkach, jeśli chodzi o fakty sprawdzalne dysponuję materiałem poglądowym.
Przedmioty, które znalazłem podczas wykopalisk, między innymi kości, fragmenty żeber i piszczeli oficjalnie przez ówczesnego dyrektora obiektu zostały uznane za świńskie, a poniemieckie odznaczenia wojskowe - pióro wieczne oraz przedmioty codziennego użytku datowane na 1943/44 rok, miały pochodzić z wysypiska śmieci, które miało się kiedyś znajdować tym miejscu. Kanał, do którego się dokopałem miał być kanałem burzowym zbudowanym w latach 60. Fiolki po lekach nosiły datę 1944 rok i wyprodukowane były przez firmę Bayer - zostały przekazane ówczesnemu dyrektorowi Rzeczki oraz członkom SGP. Miały znaleźć się na ekspozycji muzealnej.
Jednak najciekawsze są relacje ludzi, którzy odwiedzali nas podczas prac. Opowiadali niesamowite historie dotyczące tego miejsca. Moja praca w całym Walimiu wywołała sporą sensację. Przynosili zdjęcia, snując przy ognisku opowieści do złudzenia przypominające opowieści Jareckiego, z tego okresu pochodzą też opowiadania Pana Stanisława. Codziennie ktoś mnie odwiedzał wskazując nowe miejsca, w których należało kopać. Wtedy to właśnie usłyszałem po raz pierwszy o tunelu łączącym wszystkie sztolnie (kanał technologiczny drożny jeszcze w latach 50.). Teren wokół sztolni został zmieniony w momencie budowy nowej drogi (pragnę podkreślić, że stara droga to ta, która prowadzi na parking, a nowa z kamiennym nasypem powstała dużej później. Jeszcze ja pamiętam z dzieciństwa, że na przeciwko trzech sztolni znajdowała się czwarta, w dniu dzisiejszym jest tam kamienna ściana, a nad nią droga). Dziwi mnie, że ówczesne władze zaprzeczały, że w tym miejscu istniały baraki, a na pewno nie było tam żadnej sztolni.
Mógłbym przytoczyć jeszcze wiele przykładów, ale czekam aż ktoś z mieszkańców Walimia odważy się i opisze wspomnienia swoich dziadków oraz rodziców dotyczące dziwnych i niewytłumaczalnych zjawisk, które miały miejsce od 1945 do 1955 roku, a może znajdzie się taki odważny, który zrelacjonuje jedną z najbardziej tragicznych historii Walimia - mianowicie o ojcu, który wymordował całą swoją rodzinę (większość swojego życia spędził w podziemiach). Po zatrzymaniu twierdził, że było to konieczne, że "oni" kazali mu zrobić - cokolwiek miałoby to znaczyć...






wtorek, 27 września 2011

Podążając tropem...

Moje ostatnie wyprawy zaprowadziły mnie na wybrzeże - konkretnie zatoka Pucka, Hel, Władysławowo, Karwia. Zawiódł mnie tam trop ostatniego transportu z Rogoźnicy (dla niewtajemniczonych: KL Gross-Rosen). Relacje świadków z tego okresu podkreślają przybycie do Władysławowa dziwnego transportu w skład którego wchodziły dziwne kolorowe istoty - byli to najprawdopodobniej jeńcy z Ludwikowic. Resztę wyjaśni film.

Sprawdzając tropy

Trafiłem prawdopodobnie na najlepiej zachowaną twarz Baphometa - pochodzi z 1697 roku - identyczną widziałem tylko na dwóch zamkach: Grodno oraz Czocha. O takich twarzach bardzo często wspominał Jarecki, że będą to dla mnie wskazówki. Znajduje się tam także jedna z niewielu mosiężnych płyt grobowych z wyrytymi herbami oraz z pośmiertnym epitafium (takich płyt używano tylko i wyłącznie do zamknięcia czeluści piekielnych, których strzega lwy). W owym zamku wyżęj wymienionych symboli jest aż nadto. U wejścia do piwnicy stoi owa płyta, naprzeciw niej stoi stół oraz krzesła z lwami, a także rzeźba drewniana gdzie na wysokości narządó rodnych mężczyzny znajduje się głowa herubinka, a nieopodal wspomniana podobizna Baphometa, znajdujeącasię na bogato zdobionej szafie, której elementy można odnalkeźć na elewacji bramy wejściowej zamku Grodno. To daje do myslenia. A to wszystko znajduje się w zamku w Krokowej - posesji rodu von Krockov - 7 km od Karwi.










piątek, 16 września 2011

Jugowice

Pan Stanisław jest jedną z niewielu żyjących osób, które pamiętają dokładnie wydarzenia z 1945 roku. W Jugowicach pojawił się już 15 czerwca 1945 roku. Także nazywa sprawy takimi jakie były. Na Dolny Śląsk przyciągnął go "szaber". Posuwał się w ślad za Armią Czerwoną. Jak to określił: Gdy Wrocław jeszcze płonął ja już tam byłem. Na dworcu głownym uciekaliśmy przed Niemcami, którzy próbowali zabić.

Gdy wrócił do Lwowa, bo stamtąd pochodził wraz z całą rodziną, został przesiedlony właśnie do Jugowic. Gdy przybyli na miejsce było zaledwie 2 miesiące po wojnie. Cała infrastruktura była pozostawiona przez Niemców, park maszynowy oraz dobytek był nienaruszony. W jego pamięci te obrazy są idealnie zachowane. Opowiada z detalami gdzie znajdowały się obozy, baraki, maszyny. Tunele jugowickie były nienaruszone. W głównym była sprawna instalacja elektryczna. Wokół znajdowała się masa porzuconej broni. Mnie jednak najbardziej interesuje wnętrze tunelu. Na moje pytania pan Stanisław odpowiada z wyraźną nieufnością bowiem dotyczą one tematów, które są tabu wśród okolicznych mieszkańców. Dopiero gdy opowiadam o przeżyciach mojego ojca lub historie zasłyszane od Jareckiego, pan Stanisław nabiera ufności i zaczyna opowiadać bez skrępowania. Jego zięć oraz jeden z przewodników, którzy są świadkami naszej rozmowy są zaskoczeni opowieściami dziadka. Należy zaznaczyć, że Pan Stanisław w Walimiu jest uważany za osobę godną zaufania, a jego relacje traktowane są z największą powagą.
Dziadek potwierdza istnienie metalowej tablicy (chyba była z miedzi lub z brązu), na której były dziwne rysunki oraz pismo, które nazywał "żydowskim". Znajdowała się ona za drugim rzędem stempli. Rysujemy szkic tunelu. Rząd stempli zajmuje około 10 metrów. Jakieś 5 metrów od wejścia, po lewej stronie znajduje się rząd włączników, ja je nazywa. Gdy szkicuje okazuje się, okazuje się, że jest to tablica windowa, taka sama jaka znajduje się w zamku Książ. Rysujemy dalej tunel oraz chodniki. Po zakończeniu części wejściowej zaczyna się tunel drążony w skale o wysokości i szerokości pozwalającej na przejechanie pociągu. Przez chwilę zastanawia się i dodaje: "po prawej stronie jest wejście do kanału". Te słowa mnie ożywiają. Zadaję kilka pytań. O istnieniu tego kanału mogły wiedzieć tylko osoby, które go widziały ponieważ został zniszczony na przełomie czerwca i lipca 1945 roku. Idąc dalej, po prawej stronie są trzy chodniki, kolejka torowa, przewody i instalacje, które są w idealnym stanie, kanalizacja działa. Przeciąg jest tak silny, że gasną świece. Po opisie tunelu zadaję pytanie dotyczące dziwnych rysunków oraz znaków. Odpowiedź jest zaskakująca. " Było ich tu pełno, to pewnie Żydzi pisali o sobie, bo oni to wszystko robili. Były jakieś rysunki i znaki - kto by się nimi wtedy przejmował. Utkwił mi jednak w pamięci jeden rysunek. Duży, na ścianie z betonu. Było na nim dwoje ludzi, jeden bardzo wysoki, a drugi karzełek. Obaj mieli dziwne zniekształcone głowy". Pokazuję szkic z pamiętnika Jareckiego, potwierdza bez wahania. Ożywia się coraz bardziej. W tym momencie nie wytrzymuje zięć pana Stanisława: "Jest tu jeszcze jeden człowiek, który narysował nam coś takiego, lecz jego syn stwierdził, że ni będzie tych rysunków nikomu pokazywał, ani o nich rozmawiał, bo jego ojciec to wariat, który rysuje "ufo". Z wyrzutem spytał dziadka dlaczego nie mówił o tym wcześniej - "bo byście też mnie za wariata wzięli" - odpowiedział.
CDN...

niedziela, 28 sierpnia 2011

Sprawozdanie

"Witam Panie Darku.
Poznaliśmy się na pierwszym zlocie w Walimiu i nie ukrywam, że od tego momentu należałem do ścisłego grona pańskich prześmiewców. Niejednokrotnie był pan obiektem naszych żartów podczas spotkań w Hubercie, gdzie prym wiodły Pani Iza i jej poplecznicy, jednak po ostatnich wydarzeniach na Soboniu i w Rzeczce muszę oddać Panu honor oraz ukłon ku Pańskiej wiedzy. Podczas jednej z suto zakrapianych imprez w Hubercie, gdzie był też jeden z Pańskich pseudo przyjaciół - Pan Zbigniew - podszedł do nas leciwy staruszek, z którym kilka lat temu przeprowadzał Pan wywiad. Oświadczył, że nie mamy prawa drwić z pańskiej wiedzy, gdyż ona jest przekazem autentycznym pochodzącym od być może naocznych świadków. Zarzucił nam zazdrość i małostkowość. Kilka osób zrozumiało słowa dobitnie, zachęcając Pana Stanisława do opowieści, lecz wielkie było rozczarowanie gdy oświadczył, iż ostatni wywiad jakiego udzielił został udzielony :Panu. Wiem, że świadkami owego wywiadu był Dariusz oraz kilka innych osób z tak zwanego ścisłego grona SGP. Nie to jednak jest tematem mojego listu, ale wydarzenia wcześniej wspomniane. Ekipa, która tego Doświadczyła składała się z pięciu osób. Udaliśmy się na Soboń w celu ustalenia prac jakie będziemy prowadzić pod egidą jednego z wydawnictw.
Był sierpniowy wieczór, około godziny 20:30. Znajdowaliśmy się na szczycie Sobonia przy tzw. windzie, gdy nagle od strony przepompowni usłyszeliśmy przeraźliwy skowyt przechodzący w wycie, przypominało to wycie wilka lecz było bardziej donośne. Mnie osobiście sparaliżował strach, pozostała czwórka stała w milczeniu. Ich spojrzenia były pełne przerażenia. Nie wiem ile to trwało, lecz po chwili instynktownie zaczęliśmy iść w kierunku przepompowni. Nasze milczenie oraz cisza panująca wokół była przerażająca. Gdy doszliśmy do wykopu windowego ujrzeliśmy postać w płaszczu przypominającym szynel wojskowy. Postać była wysoka, miała około 180 cm wzrostu, na nogach miała buty przypominające ortopedyczne. Owionął nas przenikliwy fetor. Patrzyła na nas w milczeniu (muszę dodać, że każdy z nas jest pragmatykiem, nie wierzymy w mrzonki, tym bardziej Pani redaktor naczelna. Cała nasza piątka czuła się osaczona przez stado psów. Pod stopami czułem wibracje, mój umysł podsuwał niewytłumaczalne schematy i obrazy. Czas zdawał się stać w miejscu. Po chwili postać odwróciła się w milczeniu, odgłosy psów oddaliły się, wokół nas pozostała nieprzenikniona cisza. Żadne z nas w drodze powrotnej do samochodu nie odezwało się ani słowa, przyjaciel Pani redaktor oświadczył iż to się nie wydarzyła, a na moje pytanie dlaczego tak mówi, oświadczył, że wszyscy byliśmy pod wpływem alkoholu oraz tematów przez Pana poruszanych. Osobiście nie wierzę w zbiorową halucynację, od dzisiaj na pewno będę podchodził z dużą dozą respektu do pańskiej pracy. Do końca i tak nie wierzę w to,co widziałem, ale jestem w stanie zrozumieć opowieści, o których Pan wspomina oraz opowieści osób przekazujących Panu tą wiedzę. Wiem, że wystawiam się teraz na potępienie ze strony pozostałej czwórki..."
A.B.

czwartek, 11 sierpnia 2011

Plan Trzech Wojen Światowych

Podczas ostatniego pobytu w TUCZNIE osobiscie poznałem wnuczkę dr.Ernsta Schafera. Podczas obiadu usiadła na przeciwko mnie leciwa staruszka i nieustannie się we mnie wpatrywała , w pewnym momencie rozpoznałem jej twarz i zapytałem czy czasem tak sie nie nazywa. Owa Pani była z tłumaczką ,a jednym ze swiadków tego spotkania byl wlaściciel pałacu Sapetów oraz uczestnicy mojej prelekcji. Na wszystkie pytania Pani odpowiedziała twierdząco. Przedstawiła się jako wnuczka jednego z największych archeologów Himmlera, także potwierdzona tożsamość jest nie podawżalna.
Na moje pytanie dlaczego doszło do naszego spotkania (gdyz napewno to nie był przypadek) odpowiedziała kolokfialnie : " Chciałam zobaczyć jak aktualnie wyglądasz " -W trakcie dalszej rozmowy podkresliła znaczenie "planu trzech wojen światowych ",pytając jednocześnie dlaczego pomijam ten temat , że to jest moim obowiązkiem dzielić się tą informacja także.
Mazzini i Pike pojmowali ,że zjednoczenie całej Europy pod sztandarem Illuminizmu będzie skrajnie trudne, jeżeli nie niemozliwe. Duch narodowy przenika mocno dusze ludzką i jest trudny do wykorzenienia zwłaszcza na kontynencie targanym wojnami przez wiele stuleci. Dlatego zaczeli Oni pracować nad swoim największym planem, tak dalekosiężnym, że tylko czytelnik obeznany z wielką potęgą tajnych towarzystw mógłby w to uwierzyc.
W 1871 r. Mazzini wydał list , w którym nakreslił trzy czesciowy plan docelowy Illuminatów. Ich wielki projekt uwolnienia nie tylko Europy , ale i całego świata od Chrześcijaństwa i poddania ich oświeconej ( Illuminowanej) dyktaturze lucyferanizmu. Ten godny uwagi list był przez wiele lat wystawiany w bibliotece Muzeum Brytyjskiego w Londynie.
Mazzini planował serie wojen swiatowych.
Wojny te miały wpędzić każdy naród w konflikt tak krwawy i chaotyczny, by ostatecznie każdyn naród zrzekł się swej suwerennosci narodowej na rzecz rządu międzynarodowego ( Liga Narodów, ONZ,Unia Europejska) celem zapobieżenia kolejnemu globalnemu rozwlewowi krwi.
Pierwsza z tych wojen światowych miała zgodnie z ich nadziejmi obalić rząd Carski w Rosji i ustanowić dyktature illuminacka- nowy stopień w gamie środków kontroli społeczeństw.
Druga wojna światowa miała pozwolić nowej Rosji Sowieckiej na zdobycie Europy- lub jak sie okazało jej połowe.
Trzecia wojna światowa miała wybuchnąć na bliskim wschodzie, pomiędzy muzułmanami , a żydami i spowodować biblijny Armagedon.
Przed końcem trzeciej wojny światowej zmęczone narody miałybyc gotowe do zaakceptowania jakiegokolwiek planu przynoszącego możliwie najdłuższy pokój, a jednoczącego cały świat pod zgubnym sztandarem LUCYFERAŃSKIEGO PORZĄDKU ŚWIATA ( o tym samym wspomina himmler w swoich opracowaniach.Zafascynowany jest praca Karola Marksa z 1848 r.,"ŻE SŁOWIAŃSKA CHOŁOTA, CZYLI ROSJANIE, A TAKŻE CZESI I CHORWCI SĄ ZACOFANYMI RASAMI, KTRYCH JEDYNA ROLĄ W PRZYSZŁEJ HISTORII ŚWIATA BĘDZIE ROLA MIĘSA ARMATNIEGO").
Fryderyk Engels : " Ostatnia wojna światowa spowoduje zniknięcie z powierzchni całych narodów reakcyjnych.To także bedzie postep.Lecz bez gwałtu i bez braku litości nie da się w historii osiągnąć niczego.".....
Niedawno w Izraelskim Knesecie jeden z ministrów wręcz krzyczał,że jeśli ONZ na spotkaniu we Wrzesniu uzna suwerenność Palestyny, to wybuchnie krwawa wojna i ,że szykują ją muzułmanie.

sobota, 30 lipca 2011

Jarecki - dnia dzisiejszego

W 1986 r. podczas jednego z naszych ostatnich spotkań Jarecki bardzo dużo wspominał , można by powiedzieć że mówił o tym ciągle, a mianowicie o Zakonie Baphometa. Bał się powrotu rycerzy zakonu - "Pamietaj to co powiem, Oni tu wrócą, a mówiąc Oni mam na myśli rycerzy spod znaku Thule. Wspominałem Ci wiele razy o czarnej armii.Naziści to tylko ich forma przejściowa.Te ich prace są tylko początkiem. Wielki mistyk (mówił o Himmlerze) mówił o odrodzeniu i powstaniu Nowej Rzeszy w 80`dziesiąt lat po jej upadku. Zapamietaj to co ci powiem , ów zakon jest tu w twoim otoczeniu, nawet może jesteś juz ich członkiem ( spotkanie Argentyńczyka było początkiem mojej aktywności). Lecz to co się teraz dzieje nie jest groźne. Zakon odrodzi się i będzie wpełni sił po Wielkim Misterium ( 15.10.2011- we wszystkich zamkach należących do Thule),Wtedy nastąpi czas odrodzenia i zjednoczenia." Nie rozumiałem tych słów absolutnie, dopiero teraz po wieloletniej analizie znam sens jego słów. Poniżej zamieszczam list z 1999 r. , który pośrdenio odnosi się do słów Jareckiego, a który potwierdza biezace wydarzenia w Europie i na świecie.
oto on:

Towarzystwo Thule zostało założone w Niemczech w 1912 roku i znany początkowo jako niemiecki Zakonu. Niemiecki Order był ściśle związany z zakonem krzyżackim, który został zreformowany przez Baron Von Straussenburg Jaegar, założyciel Wolfshanze, w 1855 roku. Przypuszcza się, że Krzyżacy to całkowitą kontrolę niemieckiego porządku od samego początku. Oczywiście istnieją dowody, że wyżsi oficerowie z Wolfshzanze objął wysokie stanowiska w szeregach zakonu krzyżackiego.

Z niemieckiego Zamówienie pod kontrolą Rudolf von Serbottendorff Towarzystwo Thule urodził. Serbottendorff były szkolone w okultyzm, mistycyzm, islamski, alchemii, adeptem Różokrzyża oraz w Turcji zostało wszczęte w masonerii. Towarzystwo Thule służył jako rekrutacji i froncie politycznym działania niemiecki zamówienia w 1918 roku Towarzystwa stanowiły Pracownicy Politycznych Circle, w celu promowania idei Thule wśród robotników przemysłowych i zrównoważyć rosnące wpływy marksizmu. Serbottendorff stwierdził kiedyś, że "członkowie Thule byli ludzie, którym Hitler najpierw odwrócił się i którzy po raz pierwszy sprzymierzyły się z Hitlerem.

Towarzystwo Thule był głównie odpowiedzialny za obalenie rządu komunistycznego Barvarian i ich wysiłek propagandy wspomagany był przez dziennikarza, poety i okultyzmu ucznia Dietrich Eckart, który był głównym intelektualny wpływ na Hitlera, w pierwszych latach. Flaga ze swastyką, która została przyjęta przez NSDAP Strona została stworzona przez innego Thulist dr Krohn. Wraz ze zwycięstwem partii nazistowskiej, tradycji okultystycznej była prowadzona do III Rzeszy, głównie przez SS, którzy Reichs, Himmler, był zapalonym student okultyzmu. Himmler został członkiem zakonu w 1933 roku. SS okultystycznych działu badań, Ahnernerbe (Ancestral Heritage) powstała w 1935 roku pułkownik SS Wolfram Sievers von jako jej dyrektor. Occult badań naukowców SS wziął na całym świecie, w tym Tybet, Antarktyda, Kanada, Izrael i Afryki Północnej.

Wierzenia Thule było, że nie istniała legendarna wyspa daleko na północ (znanej jako Thule) i był centrum zaginionego, high-tech cywilizacji poziomie. Zniszczenie Thule był przez wybuch wulkanu i zmiany klimatyczne spowodowane przez wojny, która trwała 1000 lat. Nie wszystkie tajemnice, że cywilizacja całkowicie ustąpiły. Te, które pozostały były strzeżone przez starożytnych, istoty, które są podobne do "panów" teozofii lub Białe Bractwo bardzo inteligentny. Aby wierzyli, że wejdzie w tę wiedzę, a które były przeznaczone, aby stać się nowych mistrzów świata. Towarzystwo wyróżniał się na Krzyżaków źródeł, takich jak klęski Rzymian w AD9 przez Arminus, szef plemion Teutonów i pism Tacyta, który mówił bardzo Krzyżaków jako "rasy nieuszkodzone i cnotliwe.

Towarzystwo było skuteczne w interpretacji legendy dla własnej propagandy i stało się to skuteczne narzędzie, zwłaszcza, gdy Hitler doszedł do głosu. Oper Wagnera stała się popularna i Hitler był pod wpływem nauk Houston Chamberlain, koniec 19 wieku filozof, którzy wierzyli w wyższość rasową północnej ludzi Europejskiej znany jako Aryjczyków. Towarzystwo zaawansowane narodu niemieckiego (Volk) jako Aryjczyków i to łatwo indoktrynacji szerszej ludzi.

W 1930 roku, Niemcy Hitlera był jednym z najbardziej zaawansowanych na świecie i nie boją się pokazać. Roczne rajdy norymberskie pokaz siły, zarówno doktrynalnej i wyższości technicznej. Wiece były organizowane przez Towarzystwo Thule oraz Ministerstwa Informacji na czele Franz Leitzer, członek Towarzystwa Thule i Zakonu Krzyżackiego. Zakon krzyżacki stał się instrumentem Himmler założycieli SS. Towarzystwo Thule przyciągnął lojalny oddany i wpływowy po tym Alfred Rosenberg (Żyd, który zasugerował, ostateczne rozwiązanie, pokazując Hitler i Himmler kopię "Protokoły Syjonu"), Rudolf Hess, który został szefem Hitlera Personel (człowiek obsesję na punkcie Templariuszy i Świętego Graala), Hans Frank, filozof i historyk wiodących krzyżackiego; Gottfriend Beobacher, który został Mistrzem Niemiec z SS i Adolfa Hitlera.

W 1938 i 1939, U-booty obsługiwane przez statki powierzchni rozpoczął kompleksowy eksploracji Antarktydy. To był wspierany przez Baron Von Straussenburg Elrich, który stał się Wielkim Mistrzem Zakonu Krzyżackiego w 1938 roku i dowódca 31. Dywizji SS w tym samym roku. Te poszukiwania kontynuowane po wybuchu II wojny światowej, ale niektórzy historycy uważają, że do wybuchu wojny, było co najmniej 4.000 Niemców w Antarktyce. Zarzuca się, że zbudowali bazę, w górach, który był znany jako Thule. Elrich Von Straussenburg wierzono, że odwiedzili bazy po zakończeniu w 1944 roku. Krążą pogłoski, że baza została zbudowana na szczycie innej bazy, zbudowanej w wielkimwyścigu technologii obcych, z którą mogli być związani z starożytni budowniczowie Thule.

Koniec wojny i klęski Niemiec spotkali się pod koniec Towarzystwa Thule. Wielu z jej członków zostali schwytani i sądzony w Norymberdze. Alianci traktowali surowo tych, którzy byli członkami Towarzystwa i wyroki zostały wykonane lub uwięzionych za życia. Doktryna Towarzystwa została zlikwidowana, a celem było palenie książek i innych materiałów związanych z Thule Sowieci byli równie okrutni wobec tych, znaleźli się w NRD mieli podbić. Spalili wszystko co związane z Zakonu istnienia i tego systematycznego usuwania Nauki Thule trwała do 1948 roku. Dopiero w 1949 roku, że polecenie pokrewnych dowiedział się, że bez pracowników z 31 Dywizji SS został pociągnięty do odpowiedzialności za zbrodnie przeciwko ludzkości. I mieli już wiele. Dochodzenie prowadzone przez Dowództwo Sił Sojuszniczych Zawód, rok później śledzono oddział z Bawarii do Austrii, gdzie nagle ślad zniknął. Trzydzieści tysięcy pracowników, z czołgami i artylerią nie można znaleźć. Inne jednostki znane zniknęły, jak również i wiele bogactwa rodziny rodziny Straussenburg Von zniknęły z zamku, który przekroczył Renu.

Towarzystwo Thule nie istnieje już od 1945 roku. To jest nielegalne w Niemczech .Tworzenia lub wspierania idei Towarzystwa Thule jako następuje przez nazistów podczas ich panowania. Chociaż istnieje kilka stron internetowych Towarzystwa Thule, informacja gdzie można dostrzec jakieś zarzuty już nie istnieje. Ale 1990 roku odnotowano ożywienie w nazistowskich ideałów i może to być wpływ Nowego Zakonu Krzyżackiego ", który ponownie założył" w 1977 roku Otto Kruger. Nowy porządek znalazł się w ramach dochodzenia dotyczącego działalności przestępczej na pięciu różnych okazjach w ciągu ostatnich trzech lat, ale nie ma żadnych przekonań. Nowy Zakonn Krzyżaków odnowił wiele zamków na terenie Niemiec, Polski, Bułgaria, Rumuni i krajów bałkańskich. Wśród zarzutów, że władze państwowe które postawiły przed członkami Zakonu, w tym przemyt broni, bunt, morderstwa, podpalenia, antysemickie ideały i akty terroryzmu. W 1998 i na początku tego roku, wielu zagranicznych uchodźców z Turcji i Albanii zostało zabitych przez nacjonalistyczne frakcje i odłamy Uważa się, że zostały utworzone przez starszych członków Nowego Zakonu Krzyżackiego. Niechęć do dużej liczby uchodźców szczególnie z konfliktu na Bałkanach rośnie, a rząd twierdzi, że to był napędzany przez członków Zakonu.

Członek zakonu chwalił się okultyzmem znajomego w październiku 1998 r., że Baron Von Elrich Straussenburg jest Władcą Rzeszy Marshallem Zakonu i że w Zakonie jest najwyższym rangą rycerzem i są członkami Wolfshanze. Ponadto członek Wolfshanze, powiedział, że są bazy w Ameryce Południowej, na Antarktydzie, Kanadzie i Alasce. Członek powiedział, że część 15 oddziałów Wolfshanze, to 15 z 18 znanych oddziałów, o których członek wiedział. Towarzystwo Thule zostało wskrzeszone do pełnienia funkcji nauki, administracji i logistyki do Wolfshanze oraz Knights of the Reich, okrągłego stołu starszych rycerzy zakonu krzyżackiego. Kontakt powiedział również, że w następnej dekadzie będzie ich o wiele więcej.
Listopad 1999 r.

sobota, 16 lipca 2011

Zamki

Tuczno, zamek Górka - góra Ślęża, Książ, Bolków, Twierdza Kłodzka - we wszystkich tych miejscach stacjonuje Ahnenerbe.

"- W tych zamkach to schowano. To tu ukryto, największe relikwie SS. Nie są to zwłoki Himmlera czy Hitlera. To jest bardziej niebezpieczne. Są to prochy Hansa Francka, Goeringa, Streichera, Ribbentropa, von Jodla, Kaltenbrunera, von Fricka, Keitla, says-Inquarta, von Sauckla, Rosenberga.
- Po śmierci zostali spaleni. Ich prochy wymieszano w jednym pojemniku i wsypano do strumienia Konwetz w Sollon pod Monachium. To tylko oficjalna wersja. Tam owszem wsypano jakieś prochy lecz te właściwe zostały ocalone. Gwardia przyboczna, czarny Lebensborn zadbał o to by materiał genetyczny przetrwał. Ukryto to na którymś z zamków na Dolnym Śląsku. Pilnują tego a zarazem szukają. Ktoś tak to zamaskował, że nawet nazistowscy palladyni nie mogą tej urny znaleźć. Prowadzą jednak do nich znaki - tak, te które znasz - te same, gryzmoły, które rysował na piasku Twój znajomy Jarecki. Jest to bardzo niebezpieczna wiedza. Myślę, że po wojnie Thule było w orzsypce lecz teraz zbieraja swe szeregi. Gdy ich 'wielki mistrz' powróci będzie chciał mieć swoich przybocznych. Odprawiają swe obrzędy nieprzerwanie od zakończenia wojny. Wspoinam o zamkach lecz to także mogą być podziemne kompleksy lub sztolnie. Pewne jest, że urna znajduje się na terenie Dolnego Śląska. Gdy oni znajdą ja pierwsi, uczynią z niej największą relikwię nowego narodu - 'rasy panów'. Choć rodzi się pytanie, czy już nie wykorzystuje się tych prochów, czy na podstawie kodów DNA nie tworzy się w USA, Rosji, Chinach i innych krajach nowych hybryd. Wszystko jest moźliwe, sam widziałeś ile skrytek jest pustych. Jedne otwarte niedawno, a ostatnie miesiąc temu.

Hans Franck wyspowiadał się ojcu Sixtusowi o'Connor z Alabamy. Ów spowiednik wspominał na łożu śmierci iż Franck nie bał się odejścia z tego świata, twierdził iż jego prochy wraz z innymi zostaną złożone na ołtarzu, a gdy przyjdzie ich dzień - ich 'pan' wezwie ich do siebie i z prochów powstaną. Dziwne to były słowa, ale o tym tez wspominał amerykański kat Woods - en, który zakładał Franckowi na szyje pętlę. Na chwilę przez egzekucją Franck coś mamrotał, tak jakby się modlił. Opowiadał jednak o cudownym odrodzeniu, powstaniu z prochów. Coś mamrotał o niedokończonym dziele. Woods twierdził, że do beczki z prochami nazistów oddano mocz by je sprofanować, lecz to nie była już ta sama beczka. Nawet ten prymitywny typ zauważył różnicę. W 1947 roku odbywa się pierwsze 'misterium;, na razie skromne lecz jakże wymowne. Uczestnicy przysięgali jeszcze raz wierność fuhrerowi oraz wykonanie ostatniej woli Himmlera. Następnie prochy rozsypane są w mniejsze urny. Każdy z uczestników dostaje jedną i udaję się w wybrane miejsca, między innymi na Dolny Śląsk. Taka była ostatnia wola 'wielkiego mistyka'. Nowi wyznawcy są już gotowi. Ich siła jest wielka, jeszcze nie na tyle by już przejąć władzę, ale to tylko kwestia czasu. Jest także grupa poszukiwawcza, która odnajduje artefakty. Są bankierzy dbający o finanse, których maja nieprzebrane ilości, są także politycy, księża, wojskowi. Ten proceder trwa nieprzerwanie od ponad 70. lat. Szeregi nowej armii są potężne i jeszcze bardziej żądne krwi niż poprzednio. Lata pracy w laboratoriach dają pozytywne wyniki. Zobacz co czynią ludzi w Europie i krajach rozwiniętych. Oddają się ułudzie i mirażowi gdy pod ich nosem odradza się zło niczym feniks z popiołów. Ludzie opływają w dostatki nie bacząc na konsekwencje, niedługo poznają gniew 'panów'. Naziści rękami Niemców pokazali tylko cząstkę tego, co nas czeka, Holocaust był niczym w porównaniu z tym co nadchodzi. Zobaczysz, ty chyba widziałeś to, co ma być, byleś tam gdy pod ziemia zagotowała się woda i mrok rozjaśniła błękitna poświata, byłeś tam i widziałeś. Zresztą to twoja sprawa, i tak już wiele doświadczyłeś, a kto Ci wierzy, kto Cię słucha. Ilu dowodów jeszcze potrzeba?"





Przebudzenie...List od Darka

BUDZĘ SIĘ OSTATNIO Z MARAZMU,OD ROKU PATRZĄC W NIEBO PATRZĘ W NIE Z
NIENAWIŚCIĄ,CHEMT..PATRZĄC WOKÓŁ NA PRZYRODĘ NIE POZNAJE JEJ TAKIE
ZMIANY ZACHODZĄ,UFO?BZDURA DLA DZIECIAKÓW PRZESTAŁA BYC
BZDURĄ,PODZIEMNE TRAKCJE KOMUNIKACYJNE NA CAŁYM ŚWIECIE....LATA TEMU NIE
MAJĄC ŻADNEJ WIEDZY ROZPOZNAŁEM OBOZY SMIERCI,MASOWE EGZEKUCJE NIE JAKO
ELEMENT TERRORU ALE JAKO CZĘŚĆ KULTU,OBCY MUSIELI MIEC W POBLIŻU
NAJWIĘKSZYCH MIEJSC KAŹNI W EUROPIE PORTALE DO SWOICH PODZIEMNYCH
MIAST[PHIL SCHNEIDER COŚ WSPOMINAŁO TYM
http://www.youtube.com/watch?v=SLgjp6o5p20] MÓWISZ O TAKICH RZECZACH ZE
WŁOS SIĘ JERZY NA KLACIE,JEDNA ZDETERMINOWANA GRUPA CZERPIĄC
TECHNOLOGIĘ OD SWOICH PANÓW W ZAMIAN ZA LUDZI DO BESTIALSKICH
EKSPERYMENTÓW USIŁUJE WZIĄĆ WŁADZĘ NAD CAŁYM ŚWIATEM.CZY JEST
JESZCZE COŚ CO POZA MODLITWĄ DO BOGA WSZECHMOCNEGO MOŻEMY
ZROBIĆ,ŚWIADOMOŚĆ BEZSILNOŚCI ZABIJA JAK RAK.TE SK....NY JUŻ OD
DAWNA MOGĄ KONTROLOWAĆ WSZYSTKO I WSZYSTKICH.WIEM ŻE MÓJ MAIL TEŻ
BĘDĄ CZYTAĆ,EKSPERYMENT FILADELFIA,PODRÓRZE W CZASOPRZESTRZENI,POCISKI
SONICZNE,IMPLOZYJNE,DZIAŁA MIKROFALOWE,FLASH GUNS,ZNIKAJĄCE STRONY
INTERNETOWE[NEWWOLDORDER.COM.PL]REFERENDYM NA DOLNYM SLĄSKU,K...A CZY TEN
OBŁĘD MA GRANICE?
CO DAJE TWOJA PRACA NAD TYM?BUFOR?OSTRZEŻENIE?PRZECIEŻ LUDZI KTÓRYCH
OBCHODZI JUTRO JEST NIEWIELU,JESZCZE MNIEJ CHCIAŁOBY COŚ ZROBIĆ
....SALOMON MÓWIŁ ŻE LEPSZA ODROBINA GŁUPOTY NIŻ POZNANIE KTÓRE CZYNI
ŻYCIE GORZKIM.POWIEDZ MI JAKI JEST TWÓJ CELI CZY JEST MOŻLIWOŚĆ
JAKAKOLWIEK OBRONY PRZED TĄ STUGŁOWĄ HYDRĄ KTÓRA ZAPUSZCZA MACKI
POPRZEZ APARAT WŁADZY WSZĘDZIE ...ROZJAŚNIJ MÓJ MROK,PS MAM 45 WIĘC
NIE OBRAŹ SIĘ ŻE MÓWIĘ PER TY.
DAREK

niedziela, 5 czerwca 2011

Cmentarz w poznańskim parku Cytadela

Prawdopodobnie jedyny zachowany pomnik w Europie, świadczący o istnieniu laboratoriów, w których przeprowadzano eksperymenty na ludziach.


czwartek, 2 czerwca 2011

Odwiedziny

"Podczas pobytu na Rogowcu podszedł do mnie pewien mężczyzna.Sama jego osoba nie wzbudzała we mnie podejrzeń - lecz jego oczy były czarne, głębokie, bezdenne.Podczas rozmowy czułem wewnętrzny przymus aby się w nie wpatrywać, emanowały mocą, ich siła oddziaływania była ogromna. Byłem bezwolny, czułem jakby coś sądowało moje myśli. Ogarniało mnie szaleństwo, a zarazem strach. Rozmawiając z owym człowiekiem bardziej czułem jego słowa niż je słyszałem. Szliśmy w kierunku Grzmiącej przez rumowisko. Osobnik był na pewno po siedemdziesiątce a poruszał się jak dwudziestolatek, niemal skakał z kamienia na kamień. Gdy się zatrzymaliśmy w połowie drogi, wskazał na skały i spytał czy wiem co tam jest. Przytaknąłem - słyszałem o zawalonym tunelu, nawet mogła to być jaskinia, Niemcy wysadzili ja pod koniec wojny. Spytał ile osób o tym wie, czy są ludzie, którzy prowadzą tu jakieś prace górnicze. Odpowiedziałem iż na zamku archeolodzy prowadzą jakieś prace. Spytał z naciskiem czy aby na pewno są to archeolodzy - stawał się coraz bardziej natarczywy. Interesowało go wszystko wokół, jednak najbardziej wejście do tunelu, czy na pewno nikt tu nie kopie, czy nie zdarzyło się w okolicy nic dziwnego. Jednak najbardziej interesowało go czy nikt nie widział tu dziwnej istoty. Czy nic nie wyszło tu spod ziemi. Byłem coraz bardziej zmęczony, czułem się jak na przesłuchaniu, będą w mocy tego dziwnego człowieka.Na rumowisku nie byliśmy sami, z oddali przyglądały nam się dwie bardzo wysokie osoby. Gdy mój rozmówca podążył za moim wzrokiem, zrobił się bardzo nerwowy, ja natomiast poczułem ulgę, tak jakby mój mózg wyciągnięto z imadła. Pospiesznie pożegnał się ze mną zaznaczając, że to nie ostatnie odwiedziny. Od tego spotkania boję się zapuszczać w tą okolicę. Przygnała mnie tam chęć przeżycia czegoś szczególnego. A najbardziej opowieści moich rodziców, którzy mieszkali tu zaraz po wojnie, oboje już nie żyją, lecz ich opowieści są żywe w mojej głowie. Początkowo mieszkali w Rybnicy Leśnej, lecz strach, szabrownicy i Warewolf przepędzili ich do Grzmiącej. Mieszkali przy tartaku, oboje znaleźli w nim zatrudnienie. Wciąż wspominali o wszechobecnych strachu, bali się chodzić do lasu, bali się przebywać w domu. Wspominali o dziwnych rzeczach, nigdy nie kończyli wątku. Mówili o podziemnym mieście i zamieszkujących tam Niemcach oraz setkach a może tysiącach jeńców z obozów, które znajdowały się w okolicy. Wspominali o dziwacznych stworach, wilkach, nawet używali słów duchy i magia. Uciekli stamtąd w 1948 roku, po tym jak 'włochata bestia' zaatakowała ich jak wracali z pracy do domu.Mama postradała zmysły, do końca życia wspominała o 'wielkiej małpie' próbującej zaciągnąć ja do lasu. Okoliczni Niemcy szydzili z nich, mówili że to ich 'cudowna broń'. Pewnej nocy dwie niemieckie rodziny dosłownie wyparowały a ich miejsce zajęli inni osadnicy. Moi rodzice wyjechali najpierw do Wrocławia, a potem do Gdańska, byle jak najdalej od tych przeklętych gór. Ja jako 45 latek chciałem przeżyć coś wyjątkowego, no i przeżyłem, już na pewno więcej tam nie wrócę..."
Opowieść Roberta Andruszkiewicza z Gdańska.

czwartek, 19 maja 2011

Uskok na Osówce

Pragnę powrócic do tematu kształtu tuneli na Osówce sprzed remontu. Znów pojawia sie temat uskoku oraz wejścia do wartowni. Wiele osób twierdzi, iż uskok powstał w wyniku prac adaptacyjnych, wskazując na istnienie dwóch poziomów tuneli. Podkreślają istnienie "klinkierowej " komory, studni oraz pamiętają odgłos huku spadającej wody. Oto relacja jednego ze świadków:

Noclegi

Zaciekawiły mi opowieści młodych "poszukiwaczy", którzy deklarują, że nocowali na Soboniu, Włodarzu czy Rzeczce. Zainteresowało mnie gdzie oraz kiedy to miało miejsce, co wtedy czuli - chciałem ich przeżycia porównac ze swoimi, gdyż zdarzyło mi się samotnie nocowac w tych miejscacch. Okazało sie jednak, że ich plany nie doszły do skutku ponieważ po zapadnięciu zmroku coś lub ktoś ich wystraszył. Kilkukrotnie wielu poszukiwaczy umawiało się ze mną na nocne wypady w góry, lecz w ostatniej chwili wycofywali się. 

Legendy ?

Podczas ostatniego pobytu w Głuszycy coraz więcej osób potwierdza istnienie zupełnie innego kształtu "uskoku" na Osówce oraz głównego wejścia do samego kompleksu. Na moje pytania dlaczego milczą, odpowiadają, że boja się ośmieszenia, czego przykładem jest sprawa z Bielawy. Wielu rozmówców przekazało mi swoje relacje dotyczące niewyjaśnionych przypadków jakie zdarzały się na terenie kompleksu Riese. Wszystkie relacje pochodzą od świadków z lat 40., 50., 60. a przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Temat kojarzy kilka młodych osób, lecz w przewadze są starsi mieszkańcy. Rozmawiając z mieszkańcami ulicy Leśnej, na moje pytanie jak nazywał się 'Bocian' odpowiadali pytaniem - a jak nazywał się 'Jarecki'? Tak jak ja nie bałem się Jareckiego, tak kilku mieszkańców wymienione ulicy uważało Bociana za przyjaciela, jednakże przez ogół mieszkańców Głuszycy uznawani byli za niebezpiecznych wariatów. Wszyscy jednak wracają do ich 'szalonych' opowieści o podziemnym świecie, dziwnych stworach i ludziach uwięzionych pod ziemią. Podczas rozmowy z być może jednym z najstarszych mieszkańców Głuszycy pochodzenia niemieckiego dowiedziałem się, że takich ludzi jak Bocian, Jarecki, Ruska Wojciechowska, Baba Ał - było dużo więcej. Wszyscy zachowywali się irracjonalnie i mówili dokładnie o tym samym choć różnił ich przedział wiekowy. Z czasem ich opowieści zanikały lecz teraz odżywają na nowo. W miejscowościach Kolce, Zimna Woda, Sierpnica, Świerki - starszych ludzi ogarnia psychoza strachu, boją się czegoś co powraca. Zaczynają bać się gór.

środa, 11 maja 2011

Relacja Marka z Radomia

"Podczas wczasów w górach Sowich zawitaliśmy do miejscowości Rybnica Leśna. Zatrzymaliśmy sie w knajpie Darzbór, gdzie przesiadywali głównie pracownicy leśny. Jednego z nich zainteresował mój aparat marki Olympus. Oświadczył, że za parę piw pokarze nam "Niemieckie ścierwo". Był to początek lat 70. Oczywiście dobiliśmy transakcji. Pieszo doprowadził nas do góry zwanej Rogowiec. Tam w starej rozpadającej się chałupie wskazał nam wejście do piwnicy. Schody jak i cała piwniczka wykute były w kamieniu. Zapach stęchlizny mieszał się z ostrą wonią gnijącego mięsa. Ile ów korytarz mógł mieć długości nie wiem. Nasz przewodnik zrobił się niespokojny, latarką wskazał nam miejsce, gdzie leżały stare ludzkie kości. Okazało się jednak, że wśród nich znajdowały się świeże kości, a w piwnicy unosił się zapach krwi. Człowiek, który nas przyprowadził wpadł w panikę, zaczął coś krzyczeć po niemiecku. Jedyne co zrozumiałem z jego krzyków to słowa, że to niemożliwe, że wejście zostało wysadzone i zawalone, krzyczał jak oszalały, że nie mogły się wydostać na zewnątrz. Jako pierwszy zaczął uciekać ku wyjściu. Ja stałem jak sparaliżowany, kolega Szymon oświetlał korytarz latarką. Z jego głębi słyszeliśmy, a raczej czuliśmy warczenie psa. Powoli zaczęliśmy się wycofywać. Panika jednak wzięła górę nad rozsądkiem i zaczęliśmy biec korytarzem lecz w przeciwną stronę do wyjścia. Biegłem jak w amoku obijając się o ściany tunelu. Przeraźliwy krzyk obalił nas na ziemię, gdy poderwałem się na nogi ktoś lub coś z powrotem rzuciło mnie na ziemię. W świetle w latarki widziałem tylko wojskowe oficerki i fragment wojskowego płaszcza czarnego koloru. Jakaś dłoń wskazała mi drabinkę prowadzącą ku górze. Szymon podążał za mną. Powiew świeżego powietrza wskazał nam wyjście. Gdy stanęliśmy na powierzchni obaj wyglądaliśmy jakbyśmy ujrzeli ducha. Nagle ziemia pod naszymi nogami zadrżała jakby coś pod ziemią wysadzono. Następnego dnia szukaliśmy naszego przewodnika na próżno. Na nasze pytania nikt nie chciał odpowiadać, a na nasze pytania o detonację, od jednego z milicjantów usłyszeliśmy, że niedaleko są kamieniołomy i to pewnie tam akurat coś wysadzali. Milicjant, który nas wysłuchał nawet nie sporządził notatki, wyraźnie sprawiał wrażenie człowieka doskonale we wszystkim zorientowanego. Ostrzegł nas tylko byśmy sami nie włóczyli się po lasach. Wejścia do piwnicy nie udało nam się odnaleźć, a studzienka, którą wyszliśmy była zasypana. W schronisku Andrzejówka, gdzie się zatrzymaliśmy dowiedziałem się trochę dziwnych a zarazem strasznych rzeczy - o ludziach-nieludziach żyjących pod ziemią, o podziemnym mieście, które w czasie Wojny wybudowali Niemcy. Przez lata temat uległ zatarciu lecz po przeczytaniu twoich zapisków, wspomnienia ożyły. Bardzo jestem ciekawy co się wtedy wydarzyło, kim był człowiek, który wskazał nam wyjście i czy to wszystko ma jakiś sens. Mama nadzieję, że są ludzie, którzy przeżyli coś podobnego. Nie daje mi to spokoju, tak jakbym czekał na ponowne odwiedzenie tego tunelu.
Pozdrawiam Marek Domeradzki z Radomia"

"Frankenstein"

"(...) od XIII w. (czyli od założenia) do 1945 roku nazwę Frankenstein nosiło miasto Ząbkowice Śląskie na Dolnym Śląsku. Dzisiejsi wielbiciele magii i grozy uważają, że Mary Shelley mogła zainspirować się złą sławą tego miejsca, opisywaną w licznych starych kronikach. Otóż w XVII w. wykryto tam spisek grabarzy, którzy z ludzkich zwłok wyrabiali trujący proszek i wyprawili na tamten świat 1/3 mieszkańców miasta.(...)"


W okresie II Wojny Światowej w Ząbkowicach stacjonowało kilka jednostek Niemieckich: Wermacht, SS, Totenkopf. Na zamku zaś jednostka Ahnenerbe. Pod zamkiem znajdują się średniowieczne kazamaty wykorzystywane jako magazyny, a części z nich przeznaczenia nie znamy. Od strony Wałbrzycha, 3 km przez Ząbkowicami znajdowała się filia obozu Gross Rosen. 60 % więźniów stanowiły młode kobiety poniżej 18 roku życia. Nie zachowały się dokumenty świadczące o przeznaczeniu obozu, natomiast z opowieści mieszkańców, szczególnie pochodzenia Romskiego - na zamku przeprowadzano na nich eksperymenty...

wtorek, 3 maja 2011

Znalezione pod podłogą

Świadkowie wskazali kilka miejsc, gdzie może znajdować się jakaś pamiątka po obecności SSmanów w Tucznie. w niedługim czasie weszliśmy w posiadanie niżej prezentowanych przedmiotów. Najciekawszym jest oryginalny dyplom nadania Krzyża Żelaznego drugiej klasy.





Tuczno - Pałac Sapetów: historia, niebo nad Tucznem

Gdy w 1945 roku trwały walki o Drezdenko, do pałacu w Tucznie przybył dziwny orszak. W jego skład wchodzily samochody pancerne, które eskortowały tajemnicza srebrną ciężarówkę. Eskorta składała się z około 100 SSmanów. Nie interesowały ich walki toczone niedaleko, całą swoją uwagę poświęcali owej ciężarówce. Dowodził nimi oficer nazywany przez podwładnych olbrzymem -miał ponad 2 metry wzrostu. Z opisu naocznego świadka był nieproporcjonalnie zbudowany. Pierwsza najbardziej charakterystyczną rzeczą jaka dało się zauważyć były jego długie ręce oraz szary kolor skóry, twarz zasłaniał podniesiony kołnierz i nasunięta na twarz czapka, jednak mimo tego widać było jego zeszpecona twarz. Najbardziej interesowały go podziemia znajdujące się pod majątkiem - łączyły one kolejką podziemną cegielnię, gorzelnię, powozownię oraz grobowce rodziny Wedemeyerów. Właśnie w jednym z tych grobowców złożono kryształowe trumny. Jedno z ciał było widoczne - była to młoda kobieta, cała pokryta szronem. Owe trumny przypominały raczej sarkofagi. Wejście na tereny pałacowe zostało zamknięte - mogli tam przebywać tylko Niemcy. Polskich robotników rolnych SSmani wyprowadzili za mury majątku i tam prawdopodobnie rozstrzelali. Mój rozmówca wspomina o wielkim pośpiechu i zdenerwowaniu. Stajenny otrzymał rozkaz by przygotować konie do drogi gdyż długa droga czekała   wydzieloną grupę. Na wozy pakowano skrzynie, SSmani zakładali cywilne ubrania. Od młodego żołnierza stajenny dowiedział się dokąd się udają - była to miejscowość Wustegiersdorf. Ów żołnierz nazywał się Wolfgang Heidenreich - mieszkaniec owej miejscowości. Dowiedział się także o podziemnym mieście, które jest tam budowane, a także o tym, że to, co mają w skrzyniach może odmienić losy wojny. Tego samego dnia wieczorem ów SSman został rozstrzelany wraz z właścicielem pałacu na terenie powozowni. Niemcy w wielkiej panice opuścili majątek zabierając tylko skrzynie na wozach konnych, pozostawiając sarkofagi w grobowcach (żyje jeszcze naoczny świadek, który w latach 60. w poszukiwaniu skarbów włamał się do grobowca, w którym stały owe kryształowe trumny). Dzieła zniszczenia dokonali żołnierze Rosyjscy poinformowani o owym znalezisku, pracownicy PGRu zaś zrównali cmentarz z ziemią. Podziemne korytarze zostały zawalone, cegielnia zalana wodą. Świadkowie z tych terenów opowiadają o dziwnych zjawiskach, którym towarzyszą niezidentyfikowane obiekty latające. Dwa lata temu przez pewien czas stacjonowały tam nawet wojska Amerykańskie, opisuje to  bardzo dokładnie Michał Sapeta.
Poniżej relacja naocznego świadka:

poniedziałek, 2 maja 2011

Tuczno - Pałac Sapetów

Droga z Riese bądz odwrotnie , prowadzi do Sapetowa -Tuczno ,nazwiska z Głuszycy prowadzą prosto do tej miejscowości , pierwszy raz raz je podaje do wiadomości ,  ściągnie to na mnie grom krytyki , nawet kolejne napaści na moją rodzinę . Trudno .... Tuczno - Sapetowo  , Zamek Sapetów ,  po PGR - owska zapadła mieścina .... Hajdenrejh mieszkaniec Głuszycy , jego syn jako 17 latek zostaje rozstrzelany na terenie majatku Tuczno , kolejne relacje powalają  rzeczową wiedzą na temat podziemnego miasta , ostatecznego zwyciestwa , oraz kryształowych trumien . Materiał jest obecnie analizowany za kilka godzin pełny opis ..

niedziela, 17 kwietnia 2011

Były Klin

Ojciec jako felczer medycyny był swego rodzaju znachorem , jako sanitariusz o medycynie nie miał większego pojęcia .Lecz przypadki dziwnych okaleczen wzbudzały jego ciekawość . Nie tyle okaleczenia jak opowieści tych osób były najciekawsze . Prawie wszyscy opowiadali o podziemnym miescie , o dziwnych szarych istotach , sami zaś nie dostrzegali swojej odmienności .Okaleczenia ,raczej przeszczepy , były żywe one się poruszały . Co dziwiło mojego ojca to fakt że to było nie mozliwe .Z dnia na dzień było ich co raz wiecej , aż do momentu gdy pojawiła w Swidnicy specjalna jednostka NKWD .Bielawa , Dzierzoniów  oraz cała okolica gdzie się pojawili spływała krwią. Likwidowali wszystkich odmienców . Ojciec wspominał o kobiecie ,wycieńczonej , szarej o dziwnej głowie i nie propolcjonalnych rekach , która na wiesc o pogromie szwabów podjeła decyzję o powrocie pod ziemię , aby ostrzec dzieci ... To był rok 1945 sierpień . Następnie mój ojcic miał wypadek , od tego momentu przestał wspomonać o dziwolongach . Dopiero na łozu śmierci opowiada te nie samowite historie . Naj cześciej powraca do lotniska i tunelu prowadzacego w góry , dziecko ze szklana głową jest taze czesto wspominane . ----   To część orginalnego listu jezeli bedzie zainteresowanie zamieszcze reszte .

sobota, 16 kwietnia 2011

Bielawa

Przypadek z Bielawy odbiega trochę od schematu ,nie pasuje do podobnych relacji z lat poprzednich ,przypuszczam iż był przypadkowy, adresowany był na kogoś innego . Z opowieści dowiaduje iż niedaleko miejsca ataku mieszkała stara niemka nazywali ja strażniczką ,wariatką ,czarownicą .Często opowiadała o swoich dzieciach mieszkających pod ziemią ,twierdziła że one ją odwiedzaja . To by się zgadzało gdyż podobne odwiedziny często się przewijają w relacjach .Owa staruszka nie zyje od kilku lat  ,więc może to były spuznione odwiedziny.Co do stanu psychcznego J . doznał on pewnego rodzaju przebudzenia to coś było w jego głowie , czyli przekaz pod progowy ,kolejny czesto powtarzany wątek , mówili nie otwierając ust , wiadomośći były wlewane prosto do głowy .Pamiętam podobne relacje z mojego podwórka ,gdy wilki wchodziły prawie do naszego domu ,opowieść o wilku zaglądającym do mieszkania są w mojej rodzinie żywe po dzień dzisiejszy ,Był to rok 1950 ,mieszkaliśmy w tedy w domu należącym do MIntery niemca komendanta obozu pracy Gluszyca .Przeklęty dom tak mawiała Hildegarda Kauffman ,coś w tym jest dziwne fatum ciąży nad rodziną go zamieszkującą .Wracając do przypadku z Bielawy po publicznym ośmieszeniu bohatera , całe zajście zaczyna być nie byłe , nikt nic nie widział i nie słyszał -szczeniaki się popiły i głupoty gadają - lecz pozostaje relacja opis szaleńca ,który jest kolejnym przykładem istnienia czegoś co staram sie prezentować na tym blogu .Zachęcam innych przesyłajcie swoje relacje ,tego już nie da się dalej trzymać w tajemnicy .

czwartek, 14 kwietnia 2011

Jarecki - charakterystyka

Mężczyzna wrostu około 174 cm, wiek między 55-65 lat. Wychudzony, na twarzy głębokie zmarszczki, na lewym przedramieniu tatuaż przypominający numer obozowy. Na głowie oraz twarzy liczne blizny. Nigdy nie widziałem go bez płaszcza, noisł żołnierski szynel. Buty jakie nosił przypominały mi zawsze buty orotpedyczne - teraz wiem, że takich butów używało się w zakładach chemicznych. Jego skóra była szara, wysuszona. Nigdy nie uścisnął mi dłoni mimo iż często próbowałem podać mu rękę na powitanie. Posługiwał się kilkoma językami, znał historię, pojęcia medyczne, geografię. Sprawiał wrażenie człowieka inteligentnego i wykształconego. Nie wiem czy jego szaleństwo było następstwem przeżyć, czy też była to udana mistyfikacja. Niejednokrotnie odnosiłem wrażenie, że pojawienie się Jareckiego nie było przypadkowe. Miejsca, które mi pokazywał, po dziś dzień nie zostały dokładnie zbadane. Wszyscy poszukiwacze z uporem maniaka penetrują okolice Osówki, Włodarza, Rzeczki - traktując marginalnie pozotałe obiekty. Poniekąd na Soboniu, Mosznej, górez Anny czy Jugowicach - wszystkie mozliwe dowody istnienia wyrobisk, sztoli zostały starannie zniszczone. Lata 60. i 80. to okres kiedy najwięcej czasu poświęcono na niszczenie istniejących dowodów podkreślających ogrom kompleksu. Uważam, że pozostawienie Osówki oraz Włodarza miało na celu odwrócenie uwagi od miejsc, które wskazywał Jarecki.Przypuszczam iż jego zadanie polegało na wskazaniu mi właściwego kierunku poszukiwań. Często gdy chodziliśmy po lesie zatrzymywał się i używał słów których do dziś nie rozumiem. Wskazywał ręką na jakiś obiekt w lesie, mówiąc przy tym "właśnie patrzysz na rozwiązanie tajemnicy, masz je przed czubkiem nosa". Często zdrzało się to na Soboniu. Zresztą nie tylko on wskazywał na Soboń jako klucz. Kilka osób, które przedstawiły mi swoje najbardziej zagadkowe i tajemnicze relacje, dotyczą właśnie Sobonia. Sama Głuszyca ze swoimi miejscami koncentracji jeńców oraz jako baza materiałowa, nigdy nie została dokładnie przebadana ani zarchiwizowana. Wiedza jaką przekazał mi Jarecki (jego prawdziwe nazwisko nie jest mi znane - mogę się jedynie domyślać kim był) wydaje się być wariactwem, czymś czego nie można udowodnić. Jednak część dotycząca infrastruktury naziemnej o częsci podziemnej i udokumentowana przez wielu badaczy. Jeśli chodzi o niesamowite opowieści  kilkunastu "szaleńców" to pokrywają się one, pochodzą one nie tylko z Polski ale z całej Europy.
Jarecki wprowadzał mnie w swój świat tajemnic przez około 10 lat. Początkowo nic z tego nie rozumiałem, dopiero z czasem zacząłem doceniać wagę tej wiedzy. Po jego odejścu na nowo zacząłem penetrować i poznawać okolicę, w której się wychowałem. Obraz dopełniały opowieści innych - szczególną rolę odegrał tu mój ojciec. Wszyscy moi sąsiedzi opowiadali o tunelach, sztolniach i podziemnym mieście, tajemniczym laboratorium gdzie prowadzono eksperymenty na ludziach i zwierzętach. Od dziecka moje zainteresowania skupiały się wokół tego tematu. Jestem bardzo rozczarowany, że obecnie wiele osób zaprzecza istnieniu Jareckiego mimo tego, że wszyscy byli świadkiem jego obecności, a często słuchaczami jego opowieści.

piątek, 8 kwietnia 2011

Na fali najnowszych wydarzeń

Od najmłodszych lat słyszałem nie tylko od moich rodziców, ale także od sąsiadów o dziwnej, wielkiej "małpie" napadającej na ludzi. Najbardziej znamienna i udokumentowana opowieść opisująca pościg żołnierzy rosyjskich oraz polskich. Zdarzenie miało miejsce w 1945 roku we wrześniu. Mieszkańców osiedlonych wzdłuż linii kolejowej od miejscowości Świerki w kierunku Głuszycy obudziła kanonada karabinowa. Byli to NKWDowcy wspomagani przez polskich pograniczników. Gonili po torach coś, co z ich późniejszych relacji przypominało ogromną małpę. Oddano w jej kierunku niezliczona ilość wystrzałów. Istota owa przebiegła około 10, 11 kilometrów i skryła się w lasach nad tunelem kolejowym prowadzącym do Jedliny Zdrój. Na tym terenie doszło do chaotycznej potyczki, czego skutkiem było spłonięcie połowy lasu - gdzie 60 lat później znajduję dziwny stopiony metal i ślady owego pożaru (po opis kawałka metalu odsyła do książki Igora Witkowskiego). Owe zdarzenie opisane zostało bardo dokładnie w ówczesnych gazetach, a wśród miejscowej społeczności przeszło do legendy. Podobnych zdarzeń w latach późniejszych było kilkanaście. Owa istota przybiera różne kształty i formy - w zależności od wyobraźni opowiadającego. Jednak postać która przeważa w opowieściach to człowiek o wyrazistych psich kształtach. Rozważam możliwość zamieszczenia niesamowitych opowieści świadków, czekam jednak na ich pozwolenie. Tematy są tak ważkie, że na dzień dzisiejszy możemy zamieścić tylko ich fragmenty. W poprzednich wpisach wspominałem o osobniku zwanym "Bocianem". Jego relacje na temat "psowatego" także postaram się zamieścić.

środa, 6 kwietnia 2011

Pani Tarnowska ciąg dalszy

W 1982 roku razem z moim ojcem, zaznaczam przybranym, zaczęliśmy starać się o odszkodowanie za pracę przymusową zmarłej rok wcześniej matki. Okazało się, że nie figuruje w żadnym spisie poszkodowanych. W pierwszych dniach powstania warszawskiego dostała się wraz z matka do niewoli i trafiła do obozu przejściowego pod Tczewem. Trzymano tam cywili, mama moja jako siedemnastolatka nie była zakwalifikowana jako żołnierz, faktycznie nie była żołnierzem AK ani żadnej innej organizacji zbrojnej. Została tam oddzielona od swojej rodziny; z grupą około dwustu swoich rówieśnic została przewieziona do Wrocławia. Tutaj dokonano ponownej selekcji, tym razem kierowano się urodą. Moja mama była filigranową blondynka o niebieskich oczach, spełniała wszystkie „aryjskie” wymogi. Obóz znajdował się na Bergstrasse. Była to wydzielona filia obozu Gross – Rosen. Tutaj znamy najmniej szczegółów, z tego co udało nam się ustalić - mama trafiła do przyfrontowego burdelu. Po około czteru miesiącach gehenny trafiła do Gross – Rosen gdzie przebywała około miesiąca. Była wyniszczona psychicznie, lecz fizycznie spełniała wszystkie wymogi. Była dobrze odżywiona i nadal ładna.
Jest początek grudnia 1944 roku, zabierają ją oraz grupę innych dziewcząt do Wałbrzycha. Są zakwaterowane przy koksowni, ich los zaczyna się odmieniać. Już nie są zabawkami żołdaków – zaczynają pracować. Chociaż nierzadko są wykorzystywane zarówno prze wartowników jak i pracowników fizycznych. Po upływie około czternastu dni są przeszkolone do obsługi świdrów. Pociągiem towarowym przewiezione są do miejscowości Wustegiersdorf. Tu zostają zakwaterowane w barakach przy stacji kolejowej. Przez trzy dni nikt do nich nie zagląda, nie dostają żywności. Czwartej nocy Niemcy zarządzają zbiórkę, ustawiają ich w kolumnę czwórkową i prowadza droga wzdłuż torów kolejowych. Jest ciemno, nic nie widać, mróz dochodzi do minus 15., śnieg sięga kolan. Całe szczęście, że jako pracownicy wykwalifikowani dostają „ciepłą odzież.”, Jeżeli można tak nazwać te łachmany. Po około półtoragodzinnym marszu dochodzą do miejsca, w którym pozostaną do zakończenia wojny. Rano okazuję się, że znajdują się na zboczu jakiejś góry, jest tu pełno sprzętu budowlanego, baraki oraz pełno ludzi – mamie chodziło o jeńców. Zostają zaprowadzeni do tunelu, który maja drążyć. We wnętrzu panowała wyższa temperatura niż na, zewnątrz, jaką ulgę musiało to stanowić dla przemarzniętych ciał. Zaprowadzono ich do „przodka”, ich kapo został Ślązak z Katowic oraz Czech. Obaj nie byli więźniami, lecz cywilnymi pracownikami organizacji Todt. Katem okazał się Ślązak, jeszcze tej samej godziny, wraz ze swymi kamratami zgwałcił kilka dziewczyn. Do końca dnia moja mam przeżywała koszmar, ciężka praca przy świdrze i nieustanne gwałty. Dopiero wieczorem przyszło ocalenie. Odnalazł je inżynier, do którego były skierowane. Zastał dantejską scenę orgii przemocy i śmierci. Z dwudziestu pięciu dziewcząt przeżyło tylko jedenaście. Kapo Poloczek, bo tak się nazywał nadzorca, wymordowałby wszystkie „polskie dziwki z Warszawy”. Z opisu mamy wynika, że był to straszny człowiek, szary, nieproporcjonalny, dziki.
Od następnego dnia zaczęło się ciężka praca od godziny siódmej rano do dwudziestej pierwszej. Cały czas pod ziemią, wiercenie, ładowanie, w południe miska jakiejś breji do jedzenia. Na początku stycznia 1945 roku mama nie była w stanie dalej ukrywać ciąży. Na pytanie, kto jest ojcem odpowiedziała, że któryś z oficerów niemieckich z Wrocławia. Mama była w ciąży od końca września, ukrywała ten fakt, ponieważ dziewczyny w ciąży były wysyłane do obozów koncentracyjnych. Decyzja zapadła błyskawicznie – dziecko idzie do zniemczenia. Dużą zasługę w uratowaniu mamy miał inżynier, który się nimi opiekował. Odizolował ją od reszty komanda. Przeniesiono ją do szpitalnej kuchni na terenie obozu jeńców rosyjskich. Było to wybawienie od bicia, ciężkiej pracy, a przede wszystkim nie było tam tego demona Poloczka. Wokół panował nieopisany bałagan. Materiał budowlany był przywożony w bardzo dużych ilościach. Gdy mama nie miała nie miała nic do roboty, a zdarzało się to teraz dość często, liczyła transporty i ludzi. Wszystko transportowano dalej poza tunel, który znała moja mama. Były tam kolejne sztolnie, a na zewnątrz stały budynki. Raz, gdy roznosiła posiłek dla strażników, została zaprowadzona nad tunel, przy którym wcześniej pracowała. Była tam dziwna, nieukończona betonowa konstrukcja, częściowo zabudowana drewnem. Pracowało przy niej bardzo dużo jeńców. Było to jedno z  niewielu miejsc, gdzie strażnicy mieli broń palną. Więźniowie nosili pojemniki, które wyglądały jak termosy bądź gaśnice, były bardzo ciężkie. Wysiłek, jaki wkładali w to wynędzniali ludzie był ogromny. Wymiary tych pojemników były niewielkie, długie na jakieś 50, 60 centymetrów, a ich średnica wynosiła 20, 25 może 30 centymetrów. Wnosili je do pomieszczenia, które przypominało klatkę schodową. Była też w tunelu, który drążyła. Po prawej i lewej stronie były już gotowe, wykończone, betonowe wartownie. Gdzieniegdzie znajdowały się na nich jeszcze deski szalunkowe. Było tam zainstalowane światło. Wychodząc z kotłami po jedzeniu zauważyła grupę dzieci, które prowadzono w głąb tunelu. Często słyszała na kuchni rozmowy Niemców, wynikało z nich, że budowa jest na ukończeniu. Nie znali oni jednak przeznaczenia kompleksu. Dowiedziała się z tych rozmów, że podobnych tuneli w okolicy jest kilkanaście i że wszystkie są ze sobą połączone stanowiąc wielkie podziemne miasto. Ich przeznaczenie było elementem spekulacji. Jedni twierdzili, że mam być to gigantyczny schron, inni, że fabryka cudownej broni. Jednak najczęściej słyszała o zbliżającym końcu wojny. Nadchodził kwiecień, porób był przewidziany na początek maja. Atmosfera paniki ogarniała wszystkich Niemców, Rosjanie byli prawie pod Berlinem. Ewakuacja ludzi i sprzętu trwała od jakiegoś czasu. Inżynier opiekujący się moja mama też szykował się do wyjazdu. Nie rozumiała jego słów, gdy mówił, że zejdą pod ziemie i przeczekają trudny okres. Któregoś dnia powiedział, że ja i dziecko zabiera ze sobą pod ziemię. Słyszała tez jak Niemiec z Drezna planował z kolegą ucieczkę do Czech. Nie chcieli oni schodzić pod ziemię i żyć jak krety w momencie, kiedy wszystko było już skończone. Nagle Niemcy, a szczególnie Ślązacy stali się mili dla jeńców. Mama zaczęła dostawać mleko i margarynę. Niemka Hannah stała się o nią tak troskliwa, że zaproponowała poród u siebie w domu. W nocy wszystkich jeńców rosyjskich zabrano w góry, chorych załadowano na ciężarówki i wywieziono w nieznanym kierunku. Moja mamę Hannah zabrała do siebie, przepustkę wystawił inżynier, lecz nakazał Hannie „przyprowadzić Urszulkę, gdy będą schodzić”. Ja urodziłam się 3 maja 1945 roku, trzy dni później byłyśmy wolne. W sierpniu zaczynałyśmy już nowe życie na gruzach Warszawy. Mama bardzo niechętnie opowiadała o tych wydarzeniach. Najgorsze dla niej było wyznanie, kto jest moim ojcem. „to uratowało nam życie”. Kilka razy wspominała inżyniera, jego nazwiska niestety nigdy nie poznała. W latach siedemdziesiątych zabrała mnie do miejsca, gdzie przyszłam na świat. Jest to Głuszyca, (...). Nie udało mi się ustalić nazwiska Hanny.