Pan Stanisław jest jedną z niewielu żyjących osób, które pamiętają dokładnie wydarzenia z 1945 roku. W Jugowicach pojawił się już 15 czerwca 1945 roku. Także nazywa sprawy takimi jakie były. Na Dolny Śląsk przyciągnął go "szaber". Posuwał się w ślad za Armią Czerwoną. Jak to określił: Gdy Wrocław jeszcze płonął ja już tam byłem. Na dworcu głownym uciekaliśmy przed Niemcami, którzy próbowali zabić.
Gdy wrócił do Lwowa, bo stamtąd pochodził wraz z całą rodziną, został przesiedlony właśnie do Jugowic. Gdy przybyli na miejsce było zaledwie 2 miesiące po wojnie. Cała infrastruktura była pozostawiona przez Niemców, park maszynowy oraz dobytek był nienaruszony. W jego pamięci te obrazy są idealnie zachowane. Opowiada z detalami gdzie znajdowały się obozy, baraki, maszyny. Tunele jugowickie były nienaruszone. W głównym była sprawna instalacja elektryczna. Wokół znajdowała się masa porzuconej broni. Mnie jednak najbardziej interesuje wnętrze tunelu. Na moje pytania pan Stanisław odpowiada z wyraźną nieufnością bowiem dotyczą one tematów, które są tabu wśród okolicznych mieszkańców. Dopiero gdy opowiadam o przeżyciach mojego ojca lub historie zasłyszane od Jareckiego, pan Stanisław nabiera ufności i zaczyna opowiadać bez skrępowania. Jego zięć oraz jeden z przewodników, którzy są świadkami naszej rozmowy są zaskoczeni opowieściami dziadka. Należy zaznaczyć, że Pan Stanisław w Walimiu jest uważany za osobę godną zaufania, a jego relacje traktowane są z największą powagą.
Dziadek potwierdza istnienie metalowej tablicy (chyba była z miedzi lub z brązu), na której były dziwne rysunki oraz pismo, które nazywał "żydowskim". Znajdowała się ona za drugim rzędem stempli. Rysujemy szkic tunelu. Rząd stempli zajmuje około 10 metrów. Jakieś 5 metrów od wejścia, po lewej stronie znajduje się rząd włączników, ja je nazywa. Gdy szkicuje okazuje się, okazuje się, że jest to tablica windowa, taka sama jaka znajduje się w zamku Książ. Rysujemy dalej tunel oraz chodniki. Po zakończeniu części wejściowej zaczyna się tunel drążony w skale o wysokości i szerokości pozwalającej na przejechanie pociągu. Przez chwilę zastanawia się i dodaje: "po prawej stronie jest wejście do kanału". Te słowa mnie ożywiają. Zadaję kilka pytań. O istnieniu tego kanału mogły wiedzieć tylko osoby, które go widziały ponieważ został zniszczony na przełomie czerwca i lipca 1945 roku. Idąc dalej, po prawej stronie są trzy chodniki, kolejka torowa, przewody i instalacje, które są w idealnym stanie, kanalizacja działa. Przeciąg jest tak silny, że gasną świece. Po opisie tunelu zadaję pytanie dotyczące dziwnych rysunków oraz znaków. Odpowiedź jest zaskakująca. " Było ich tu pełno, to pewnie Żydzi pisali o sobie, bo oni to wszystko robili. Były jakieś rysunki i znaki - kto by się nimi wtedy przejmował. Utkwił mi jednak w pamięci jeden rysunek. Duży, na ścianie z betonu. Było na nim dwoje ludzi, jeden bardzo wysoki, a drugi karzełek. Obaj mieli dziwne zniekształcone głowy". Pokazuję szkic z pamiętnika Jareckiego, potwierdza bez wahania. Ożywia się coraz bardziej. W tym momencie nie wytrzymuje zięć pana Stanisława: "Jest tu jeszcze jeden człowiek, który narysował nam coś takiego, lecz jego syn stwierdził, że ni będzie tych rysunków nikomu pokazywał, ani o nich rozmawiał, bo jego ojciec to wariat, który rysuje "ufo". Z wyrzutem spytał dziadka dlaczego nie mówił o tym wcześniej - "bo byście też mnie za wariata wzięli" - odpowiedział.
CDN...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Merytorycznie, bez wulgaryzmów, bez ataków ad personam.