sobota, 2 kwietnia 2011

Głuszyca Górna

Materiał ten pochodzi od osób,które jeszcze żyją, wiec ze zrozumiałych względow nie użyje ich nazwisk, niektóre fakty z ich opowiesci będą zmienione gdyż są zbyt rozpoznawalne. Jedna z relacji pochodzi od Niemca autochtona, druga zas od osoby która jako jedna z pierwszych się tam osiedliła.


Wustegiersdorf - tak się wtedy nazywała Głuszyca, nie było podziału na Głuszycę Górną, Dolną czy Przedmieście, Polacy nazywali ją Gieszcze Puste. Gdy odeszli stąd nasi żołnierze pozostaliśmy sami z babcią, ojciec mój zginął na froncie a matka broniła twierdzy Breslau i nie mieliśmy od niej żadnych wiadomości. Pozostali to przeważnie starcy i dzieci, duzo dzieci, wiekszosci nie znałem, a w okolicy gdzie mieszkalismy znałem wszystkich, przeciez była to mała mieścina, mieszkalismy niedaleko wiaduktu kolejowego. Jako trzynastolatek ignorowałem zakazy babci i wraz z kolegami włóczyliśmy się po okolicy, po miejscach które były wcześniej zakazane. Często widywaliśmy jeńcow gdyż na wzgórzu przy torach był ich obóz, zresztą było ich kilka. W G .Górnej za cmentarzem znajdowała się w kierunku na Świerki rampa kolejowa. Były tu wielkie składy materiałow budowlanych, oraz baraki jenieckie. Stad prowadziła droga do Sierpnicy i dalej w góry - tam było "podziemne miasto", często o nim słyszłem, jeden z naszych sąsiadow tam pracował......z tego co opowiadala babcia więzniów było kilka tysiecy, bała się iż będą się mścić, lecz nic takiego się nie działo. Więzniowie znikli wraz z wartownikami, mój sąsiad także. Na wieść iż zbliżają się Rosjanie, kilka osób przyszło się pożegnać, dziwiłem się ponieważ nie zabierali ze sobą dobytku, ci mówili, że schodzą na jakis czas pod ziemię i że niedługo znow się zobaczymy...Wiedziałem od jednego z kolegów gdzie będą wchodzić - był on członkim Hitlerjugend, miał 17 lat, był zachwycony gdyż widział podziemne fabryki, wspominał także o cudownej broni, że to tylko kwestia czasu gdy wygramy wojne, lecz gdy zaczął o niej opowiadać opanował go strach. W ciągu jednej nocy miasto się wyludniło, znikli żołnierze, jeńcy i masa zwykłych mieszkańców....Przyszło wyzwolenie. Nikt nie wiedział co z nami będzie, rozpacz ogarnęła wszystkich, brak żywności, prądu, wody. Którejś nocy przbiegła do nas sąsiadka, jej mąż był jednym z tych którzy weszli pod ziemię, był wyniszczony, brudny, opowiadł o dziwnych stworach, mówił że wszyscy tam są jeńcami, że długo nie pozyją,bał się że zaraz po niego przyjdą....co się z nim stało nie wiem do dzisiaj.Była wiosna gdy pewnej nocy kilka wstrząsów, podziemnych eksplozji, targnęło okolicą echo, detonacje dochodziły od strony Sierpnicy i Zimnej Wody .....Rosjanie szaleli. Przyjechało ich bardzo dużo, ginęli pod ziemią, babcia zakazała nam wychodzić z domu. Rozeszła się wieść, pod ziemią słychać odgłosy walki, wysadzono tunele wejściowe - jeżeli to prawda to setki ludzi zostało tam pogrzebanych.....Gdy moja babcia była umierajaca  był rok 1959, zaczęła opowiadać o ludziach wychodzących spod ziemi,o tym jak wyłapywali ich Niemcy aby nie wpadli w ręce Rosjan, by prawda nie wyszła na jaw, nie zdążyła opowiedzieć wszystkiego, wspomniała tylko że to tam jest....

1 komentarz:

  1. To tam jest? tylko co? Pewien mężczyżczyzna- dziadek mojego kolegi za czasów wojy mieszkał i pracował w stadninie koni Książ, jak twierdził niektórzy niemieccy oficerowie lubili konie. dzięki temu udało mu się przeżyć...
    Wspominał iż mieszkało tam też wielu niemieckich naukowców oraz obcokrajowców wraz z rodzinami którzy pod grożbą pozbawienia życia zmuszani byli do pracy w labolatoriach- podziemiach Książa. Byli to głównie fizycy i geologowie. Opowiadał też iż przez okres kilku miesięcy gdy budowano coś pod ziemią transporty więżniów z pobliskiego GROSS ROSEN oraz transporty materiałów budowlanych były tak liczne iż chcąc nieraz przejść z końmi na drógą stronę ulicy trzeba było naprawdę długo czekać. Wspominał iż przed zamkiem na dzisiejszym dziedzińcu był pewnego rodzaju zjad lub rampa za pomocą której ciężarówki zjeżdżały pod ziemię. Były też dziwne transporty pod silną eskortą SS- gdy były przewożone żołnieże nie pozwalali nawet stać w pobliżu na ulicy a tym bardziej patrzeć co jest przewożone.Podobno również na Starym Zamku ( stary książ) działy się dziwne rzeczy- ludzie opowiadali mu o tunelach łączących go z zamkiem Książ. Kiedy to opowiadał miałem 10 lat ale jego słowa utkwiły mi w pamięci. kilka lat póżniej wypytywany przeze mnie nie był skory do rozmowy - unikał tematów związanych z Książem. Dopiero od jego córki dowiedziałem się iż otrzymał dziwny list napisany na maszynie, bez podpisu, iż jeśli nie przestanie interesować się Książem i opowiadać dziwnych rzeczy, jego i jego rodzine spotka coś złego...
    Policja w tym przypadku była bezradna - to tylko anonim...
    kilka lat póżniej po jego śmierci, w Wałbrzychu w dziwnych okolicznościach wypadł z okna wysokiego budynku inny poszukiwacz który rzekomo otrzymał podobny anonim...
    Ludzie nie chcą mówić bo mimo upływu lat ktoś czuwa nad tym aby prawda nie wyszła na jaw...

    OdpowiedzUsuń

Merytorycznie, bez wulgaryzmów, bez ataków ad personam.