środa, 15 maja 2013

NSR - reaktywacja

Dzisiaj odebrałem z WKU kartę mobilizacyjna , a wraz ze mną w ciągu tygodnia kolejne 50 000 tys rezerwistów . Tym razem nie ma na niej czerwonego paska lecz zielony . Moje pytanie jak pacyfiści za czasów komuny nigdy nie będący w wojsku mogą teraz na stanowiskach ministerialnych decydować o militarnej przyszłości Polski .Boli mnie bardzo i nie tylko mnie gdy weterani z Afganistanu są traktowani przez młodych i wyzwolonych polaków tak samo jak weterani  z Wietnamu . Żołnierz to nie zdegenerowany polityk , lecz  ten który będzie Was bronił i odda życie za ojczyznę , jak znam życie to w pierwszej kolejności będzie bronił tych co teraz sprzedają Polskę czyli polityków ich odwrót na z góry upatrzone pozycje . To nie ich wina lecz polityków i polityków w koloratkach .Sojusze sojuszami , a nadal jesteśmy sami jako militarni , ponieważ nadal obowiązuje zapis nie formalny członek NATO .Wykorzystano nas jako naród po raz kolejny jak tania dziwk... za sprawa naszych polityków . Żadne różdżki czy wahadełka lub inni szamani nie staną na pierwszej linii obrony lecz -
 Nie nosi srebra ni złota lecz w pierwszym szeregu podąża  na bój piechota ta szara piechota ....
Zawsze za wolność Waszą i Naszą ....

6 komentarzy:

  1. Panie Darku, w swojej audycji powiedział Pan iż Rommel przerzucił ze wschodu na zachód w 1945 roku wojska pancerne. Jest to nieprawda, jeżeli Pan miał na mysli ofensywę w Ardenach oczywiście. Rommel już wtedy nie żył. Krótko po zamachu z 20 lipca 1944 roku, popełnił sambójstwo, ss go do tego zmusiło. Taka jest historia. Wojska Pancerne przerzucone zostały na rozkaz Hitler. Rozkaz ten wykonał Guderian, były to najczęście dywizje pancerne SS. Nie chce negować Pańskich wypowiedzi ale, trzymajmy się prawdziwej historii. mam na myśl oczywiście daty i wydarzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadal Kończyna. Pewnie niedługo się wypalę...(źródłowo), ale nic to, "bryluje" dalej.

    "NIE OSZCZĘDZAĆ POLSKI"
    Tadeusz Cyprian, Jerzy Sawicki
    "Iskry" Warszawa 1960 ciąg dalszy:

    'Roentgen":

    (...) Doświadczenia w tej dziedzinie trwały już od dawna; kierował nimi Viktor Brack z kancelarii Hitlera, a wśród jego współpracowników znajduje się między innymi również i znany nam już doktor Gravitz i osławiony Globocnik działający na terenie Polski. Ponadto znajdujemy tam nazwiska takich lekarzy, jak doktor Horst Schumann i profesor doktor Hohlfelder.
    W marcu 1941 roku Viktor Brack zdaje Himmlerowi raport ze stanu doświadczeń prowadzonych w obozie oświęcimskim. Po omówieniu technicznych problemów związanych ze sterylizacją promieniami Roentgena Brack stawia następujące propozycje:
    W praktyce najwłaściwszym sposobem przeprowadzania tych doświadczeń byłoby ustawienie tych osób, które mają podlegać sterylizacji, w kolejce przed okienkiem.
    Zadawano by im stamtąd pytania i dawano by im do wypełnienia formularz, tak by cała ta czynność trwała od 2 do 3 minut.
    Pracownik siedzący w okienku może włączyć aparat w ten sposób, że uruchamia równocześnie dwie rury rentgenowskie (Gdyż promienie powinny iść z dwóch stron).
    Za pomocą jednej takiej instalacji z dwiema rurami można sterylizować 150 do 200 osób dziennie, a więc 20 instalacji umożliwi sterylizację 3 000 do 4 000 osób dziennie.
    Koszt tego rodzaju instalacji z dwiema rurami oceniam na 20 000 do 30 000 marek. Należy do tego jednak dodać koszt adaptacji budynku, gdyż trzeba wbudować odpowiednie urządzenia ochronne dla obsługi.
    W ten sposób planowano masową sterylizację ludności okupowanych terytoriów; na początku mieli stać się jej przedmiotem Żydzi.
    Brack w liście z 23 czerwca 1942 roku adresowanym do Himmlera rozważa tę możliwość; obliczając ilość Żydów w Europie na około 10 milionów proponuje wyłączyć z tej masy 2 do 3 milionów ludzi zdolnych do pracy fizycznej i tych zachować przy życiu po dokonaniu na nich sterylizacji. Resztę należy eksterminować wszystkimi możliwymi sposobami.


    Temat w tym rozdziale jest taki że dzisiaj nie ukończę go.
    cdn...

    Piszę słowo w słowo, żeby mi nikt nie zarzucił bardzo popularnego na tym blogu słowa, a mianowicie-konfabulacja,albo wyjęcie z kontekstu. Książka cytowana była, albo jest na allegro, za jeden złoty. Śpieszcie się mnie sprawdzić bo nie chce mi się przepisywać całych rozdziałów. Dziś kończę bowiem jutro rano trzeba stanąć do pracy przy betoniarce.
    Niech żyje Polskie PKB!


    OdpowiedzUsuń
  3. Artykół z gazety "ZIEMIA STRZELECKA"

    Władysław Mrożek urodził się w Nowym Targu 20.08.1930r.
    Miał sześcioro rodzeństwa. Pamiętam, że gdy zaczęła się
    wojna, Niemcy z samolotów ostrzeliwali naszą miejscowość.
    Schowaliśmy się wtedy wszyscy w piwnicy wspomina pan
    Władysław. Bardzo się bałem, miałem tylko 9 lat i nie wiedziałem
    jeszcze, co to jest wojna, dodaje.
    W 1943 r. gestapo wezwało ojca Władysława Mrożka do
    swojej siedziby. Kazali przyprowadzić ze sobą dwóch synów,
    w tym pana Władysława. Popatrzeli na nas i kazali odejść.
    Ale za jakiś czas powtórnie nas wezwali. Wtedy ojcu pozwolili
    wrócić, nam już nie – mówi. Zrobili nam zdjęcia, wzięli odciski
    palców, po czym zaprowadzili do więzienia w Nowym
    Targu – wspomina Władysław Mrożek.
    W więzieniu było 35 dzieci. Pana Władysława i jego brata
    gestapo więziło przez miesiąc, nie podając żadnego powodu.
    Nie wiedzieliśmy, co się dzieje, po prostu nas zamknęli.
    Jak zwierzęta. Rodziców nie widzieliśmy. Po miesiącu wsadzili
    nas w samochód i zawieźli do krakowskiego, bardzo ciężkiego
    więzienia, gdzie ogolono wszystkich na łyso. Na sam widok
    tego więzienia płakaliśmy, tak tam było strasznie – mówi
    pan Władysław.
    Dzieci spały na podłodze, w nocy budziły je krzyki maltretowanych
    więźniów. Minął kolejny miesiąc, bracia Mrożkowie zostali
    przewiezieni do więzienia dla kobiet w Warszawie,
    gdzie spędzili 3 tygodnie. Później trafili do więzienia w Łodzi.
    Ostatnim punktem był hitlerowski obóz koncentracyjny
    dla małoletnich. Był sierpień 1943 r. Dostaliśmy obozowe
    ubranie, chodaki i zaczęliśmy pracę po 8 godzin dziennie.
    Pracowały wszystkie dzieci, od 6 do 16 lat. Kazali nam m.in.
    prostować igły do maszyn tkackich, wyplataliśmy kapcie ze
    słomy, rzeczy z wikliny – wspomina pan Władysław.
    W obozowych barakach było bardzo zimno. Na szybach
    osadzał się mróz, a dzieci na zimę nie dostawały cieplejszych
    ubrań. Latem i zimą nosiło się to samo ubranie i te same chodaki.
    Miałem jeden koc, którym mogłem się okryć w nocy,
    ale mimo to nie mogłem spać– mówi Władysław Mrożek.
    Do tego panował okropny głód. Na śniadanie i kolację
    dostawaliśmy kromkę chleba i gorzką kawę.
    Na obiad była zupa z obierkami. Czasami jedliśmy
    liście z buraków, buraki jedli SS-mani. Zdarzało
    się, że myliśmy po nich miski i wtedy mogliśmy wylizywać
    resztki, które zostawili po obiedzie – dodaje pan Władysław.
    Dzieci były nieustannie bite przez SS-manów. Dostawało
    się baty niemal za wszystko. Bili nas na „raty”, tzn. przydzielali
    porcję 30 batów, ale dostawało się tylko połowę, a drugą
    połowę trochę później. Gdyby od razu kogoś tak zbili, mógłby
    nie być zdolny do pracy, a przecież tylko do tego byliśmy
    potrzebni – wspomina. Kiedyś próbowałem wydłubać szpik z
    kości wołowej, którą znalazłem w resztkach obiadowych. Za to
    też dostałem lanie – mówi pan Władysław.
    Wielu chorowało na tyfus, umieralność w obozie była bardzo
    wysoka. Pan Władysław również zachorował. Przebywał
    wtedy w szpitalu, ale udało mu się wrócić do zdrowia. To był
    cud, zazwyczaj, jak ktoś trafił do szpitala, już z niego nie wracał.
    Umierało się i od razu dzieci wywozili na cmentarz żydowski
    – dodaje.
    Niespodziewanie Władysław Mrożek dostał informację,
    że wychodzi na wolność. Zwolniono go 10 stycznia 1945
    r. Był środek zimy, a on mógł mieć na sobie tylko to, w czym
    stał – krótkie spodenki i krótki rękawek. Na drogę dostałem
    pół bochenka chleba, który zjadłem natychmiast w drodze
    na stację PKP. Rodzice nie wiedzieli, że zostałem zwolniony
    z obozu, więc gdy stanąłem w drzwiach domu, nie mogli
    uwierzyć – wspomina. Władysław Mrożek przyznaje,
    że wspomnień z obozu nie jest w stanie nic wymazać.
    Do dziś w nocy śnią mu się koszmary, w których gestapowcy
    go gonią. Tego się nie da zapomnieć, to uraz na całe życie,
    skradzione dzieciństwo. Dziś w miejscu obozu w Łodzi
    stoi Pomnik Martyrologii Dzieci, czyli „Pomnik pękniętych
    serc”. Ma upamiętnić zbrodnie, które dokonano na nas
    – na polskich dzieciach – mówi Władysław Mrożek.

    OdpowiedzUsuń
  4. "NIE OSZCZĘDZAĆ POLSKI"
    Ostatni wątek- KRZYKI

    W czasie procesu norymberskiego przedmiotem rozprawy były eksperymenty lekarza hitlerowskiego, doktora Raschera.
    Wyjątek z listu doktora Raschera skierowanego do reichsfuhrera SS:
    (...) Byłoby najprościej, gdybym uzyskał przeniesienie do Waffen SS i był w stanie razem z Neffem odwiedzać obóz oświęcimski, gdzie mógłbym w drodze szeregu eksperymentów na dużą skalę rozwiązać problem przywracania życia ludziom zamarzniętym w terenie. Oświęcim nadaje się do tego rodzaju doświadczeń lepiej pod każdym względem niż Dachau, bo klimat jest zimniejszy, a ponieważ teren obozu jest większy, eksperymenty zwrócą mniej uwagi. Ofiary nieraz krzyczą podczas zamrażania(...)
    Jeśli uważa pan za stosowne, reichsfuhrerze, przeprowadzić szybko te doświadczenia, tak ważne dla naszych lądowych sił zbrojnych, w Oświęcimiu ( Lublinie lub innym obozie na Wschodzie), upraszam o wydanie stosownych rozkazów o przeniesienie mnie w najbliższej przyszłości, by można było jeszcze wykorzystać porę zimową.
    Z najwyższym poważaniem i pozdrowieniami, szczerze wdzięczny, zawsze szczerze oddany sługa - Heil Hitler!

    S. Rascher

    OdpowiedzUsuń
  5. KRZYKI 2

    Jerzy Krasuski
    Historia Rzeszy Niemieckiej
    1871-1945
    Wydawnictwo Poznańskie 1978

    (...)Więźniów wykorzystywano do zbrodniczych eksperymentów medycznych, dokonywanych często bez znieczulenia, pozbawionych ponadto wszelkiego naukowego sensu. Słynął z tego zwłaszcza obóz kobiecy w Ravensbruck. Niejaki dr Sigmund Rascher zamrażał więźniów w Dachau, aby wybadać metody przywracania ich do normalnej ciepłoty ciała. W tym celu stosował gorącą kąpiel. Na pół zamarzniętym pokazywał też kobiety, chcąc zbadać, jaki efekt ocieplający ma podniecenie seksualne. Był to sadyzm pomnożony przez idiotyzm. W liście do Himmlera z 17 lutego 1943 r. Rascher prosił o przeniesienie z Dachau do Oświęcimia, gdzie jest przestronniej i "ryk" zamarzających więźniów nie zwróci takiej uwagi.
    (...). Żona komendanta obozu w Buchenwaldzie, Ilse Koch, kazała ze skóry ludzkiej sporządzać abażury.(...)
    (...)Zaatakowawszy Związek Radziecki hitlerowcy uznali, że nie muszą się już liczyć z nikim i z niczym - i przystąpili do "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej" (Endlosung der Juden-frage). Zbieżność agresji przeciwko Związkowi Radzieckiemu z podjęciem eksterminacji Żydów miała swoje uzasadnienie. Ludzie typu Hitlera lub Himmlera uważali komunistów za Żydów lub narzędzia żydowskie. Związek Radziecki - ich zdaniem -podobnie zresztą jak "plutokratyczna" Anglia i Ameryka, był rządzony przez Żydów. Dopóki więc Hitlerowi zależało na porozumieniu ze Związkiem Radzieckim, akcje antyżydowskie musiały być - jak na standardy hitlerowskie - stosunkowo umiarkowane.

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłem w Iraku,Afganistanie teraz jako cywil boję sie do tego przyznawać bo zaraz robią ze mnie psychopatę, i płatnego mordercę kobiet i dzieci. Jestem patriotą i boli mnie jak widzę młodych plujących na mundur, flagę, nie szanujących naszej historii i naszych bohaterów.
    Dobrze panie Darku że chociaż Pan nie boi sie pokazywać prawdy.

    OdpowiedzUsuń

Merytorycznie, bez wulgaryzmów, bez ataków ad personam.