środa, 31 lipca 2013

Wspomnienia...

W 1946 roku ukazuje się książka Krystyny Żywulskiej pod tytułem "Przeżyłam Oświęcim" (jestem w posiadaniu wydania I z 1946r., wydanie z 1971 to przedruk). Polecam rozdział pod tytułem "Biały proszek". Nie będę wyjawiał tego. co w tym rozdziale się znajduje, to byłoby zbyt proste. Odnajdźcie ową książkę i sami przeczytajcie.
Polecam także książkę Jana Gwiazdomorskiego "Wspomnienia z Sachsenhausen" dotycząca aresztowania profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Czytajcie ze zrozumieniem przekaz owego autora. Był pensjonariuszem szpitala psychiatrycznego w latach 1947 - 1949. To, co opowiadał nie mieściło się w kanonach brytyjsko-amerykańskiego pojmowania rzeczywistości okupacji niemieckiej w latach 1939 - 1945 na terenach Polski.

"W 1945 roku na teren sołectwa Gieszcze Puste przedarła się grupa czeskich szabrowników. Nadeszli od strony góry nazywanej obecnie "Rogowiec". Wyszli, według mnie, w Grzmiącej przy starym drewnianym kościele. Jak opowiadał Jarecki - przeszli obok kościoła, zeszli w dół kamienną drogą i doszli do nasypu kolejowego. Drogę blokowało im około pięćdziesięciu Niemców. Wszyscy byli uzbrojeni po zęby. Kilku z nich było ubranych na srebrno i trzymali w rękach rury z których cały czas zionął ogień - na plecach mieli trzy zbiorniki. Czesi następnie ruszyli w kierunku Rybnicy Leśnej aby uciec od niemieckiej obławy. Ich zdziwienie wzbudził fakt, że wszystko było za zasłoną dymu. Jeszcze bardziej byli zdziwieni gdy przekroczyli szlaban, a żaden z Niemców nie otworzył do nich ognia. Nikt ich nie zatrzymał, co było dla nich zaskoczeniem. Byli pewni, że w tym miejscu zginą. Żaden Niemiec nie był zainteresowany Czechami, a szukali czegoś co uciekło im z ciężarówek. Każdą dziurę w ziemi natychmiast palili za pomocą miotaczy ognia, a do głębokich studni wrzucali ładunki trotylu. Czesi nie zaczepiani przez nikogo wrócili z powrotem do miejscowości Mezimesti."
Viera Vaculikowa


6 komentarzy:

  1. Relacja spisana 07 12 1945. Urodzona 18 10 1902 w Warszawie. Od 14 08 1944 do 01 10 1944-Oświęcim, następnie od 02 10 1944 do 15 04 1945-Belsen.
    Po wybuchu powstania w Warszawie, Niemcy (10 08 1944) zrzucili na dzielnicę w której mieszkałam ulotki, w których wzywali ludność cywilną do wychodzenia z mieszkań z białymi chusteczkami w dłoniach. W ulotkach zapewniano, że ludność cywilna przejdzie pod opiekę wojska niemieckiego.
    W kilka minut później ukazało się wojsko i zabrało nas na Wolę.
    Stamtąd wywieziono nas w bydlęcych wagonach do Oświęcimia. Podróż trwała trzy dni w czasie których nie otrzymałyśmy żadnego pożywienia. Wzięłyśmy trochę własnej żywności.
    Po przybyciu do Oświęcimia trzy dni również nie dawano nam jeść. Miałyśmy pragnienie. W ukryciu donosili nam nieczystą wodę Żydzi, którzy jednak oddawali wodę tym, które mogły płacić złotem, biżuterią, lub ewentualnie posiadaną z Warszawy żywnością(...).
    (...)W ciągu miesiąca marca 1945(Belsen), wraz z innymi wynosiłam z bloku chore na tyfus, które nosiłyśmy na specjalne bloki.
    Chodziłyśmy wtedy także w pobliżu krematorium, gdyż mężczyźni zładowywali z wozów zwłoki zmarłych.
    Widziałam, że mężczyźni ci-więźniowie-w chwilach gdy nie byli w pobliżu SS-mani, wyciągali z kieszeni noże-rozcinali zwłoki i wyrywali z wnętrzności wątroby. Chowali je i zabierali na bloki by je po tym spożyć. Dobierali się do zwłok jak najmniej wycieńczonych.(...)
    (...)Anglicy wkroczyli do obozu 15 04 1945 roku. Radość była ogromna.
    Anglicy natychmiast zorganizowali opiekę sanitarną i wydawać zaczęli obficie żywność. Popełnili oni moim zdaniem błąd, dając wygłodniałym kobietom żywność nagle w dużych ilościach. Reakcja wycieńczonych organizmów była taka, że rozchorowywałyśmy się jeszcze więcej-i być może że ma wskutek tego śmiertelność już po naszym uwolnieniu wcale nie zmalała a nawet zwiększyła się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polskie dzieci w Iranie, które wyszły z armią Andersa, też niestety były tak wykończone, że niestety, z dobrej woli dobrze odżywiane w Persji padały jak muchy. Nikt nie wiedział wtedy jak z takimi niedożywionymi ludźmi postępować, że chorują od nadmiaru tłustego jedzenia po tak długim okresie głodówki.

      Usuń
  2. Obserwując dzisiaj zachowanie młodzieży ogarnęła mnie rozpacz, nikt z nich nie jest zainteresowanym tym co działo sie w Warszawie 69 lat temu, dla nich ważne jest że mają piwo, grilla i zabawę. Powstanie- sami sobie byli winni, usłyszałem. Ciężko patrzeć z uśmiechem w przyszłość wiedząc że ona tak będzie wyglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przejmują, bo nikt ich szacunku do ludzi i zmarłych nie uczył. A samo Powstanie jest skutecznie w mediach obrzydzane sprowadzane roli bzdurnego niepotrzebnego folkloru. Jak by w te krwawe żniwa szli i umierali dla zabawy. Cywile i walczący.

      Usuń
    2. A kogo to obchodzi, co się działo 69 lat temu? Komu to potrzebne? Młodzi ludzie mają dość dętego, fałszywego kultu bohaterów. Młodzież od razu wyczuwa fałszywe nuty w słowach polityków i dlatego to ich odstręcza. Piwko i grill, zabawa - tego ich nauczono po 1989 roku. Za moich czasów nie robiło się takiej świątecznej hucpy, ale ZAWSZE harcerze organizowali obchody i nieprawdą jest, że w komunie temat Powstania był przemilczany. To kłamstwo wyssane z palców pseudonaukowców z IPN.

      Usuń
  3. To nie chodzi o to kogo obchodzi, a jedynie o pochylenie się nad śmiercią niemal całego warszawskiego pokolenia. A ile wtedy było dzieciaków co to poszli, bo koledzy szli:( Ehhh nie zmienia to faktu, że poginęli. Powstanie - decyzje polityków, cynizm i prywata - zniszczyło życie warszawiakom, zniszczyło stolicę, a ja ciągle mam dreszcze jak pomyśle w jakim piekle się to dokonało. Nikt, żaden człowiek nie powinien doświadczy czegoś takiego, brać w tym udziału, ale brali. Za to im się pamięć należy.

    OdpowiedzUsuń

Merytorycznie, bez wulgaryzmów, bez ataków ad personam.