Wolf-Dietrih Wolff. rocznik 1913 ,uczył się kupiectwa w jednej z Berlińskich firm żydowskich .W 1934 zostaje RAD - Fuhrerem w Urzędzie Pracy ( ostatni stopień Obertruppfuhrer), w 1939 r jest referentem w Ahnenerbe , w stopniu SS-Oberscharfurhera . W 1944 r dopiero wstepuje do NSDAP .Po 1945 zostaje kierownikiem działu stemplowania kart w fabryce czekolady uwaga Sprengel .Dożywa późnej starości nie ponosząc żadnej kary za badania nad durem plamistym w Nattzwejler .Owe badania pochłonęły 200 tyś istnień polegały na świadomym zakażeniu zdrowych osób i opisie reakcji , oraz podawanie rożnego rodzaju szczepionek , podobne eksperymenty przeprowadzają niemcy w Aushwitz , Struthof i Gross Rosen .
Wszystkie nazwiska to około 1000 nie jestem w stanie ich wszystkich przedstawić w miarę możliwości bandę podawał te związane z Lieibensborn np Becker Josef prof. pediatra odpowiedzialny za selekcje i uśmiercanie nie aryjskich typów nie poniósł żadnej kary po wojnie prowadził gabinet ginekologiczno pediatryczny w Gussen .
ty wszystko na kacu piszesz popraw błedy w nazwach Beger brunon zapamietaj nie becker josef i nazwy obozow zmien na poprawne
OdpowiedzUsuńJak już kogoś chcesz poprawiać jeśli chodzi o pisownie - to sam pisz poprawnie...
Usuńa co ja napisałem niepoprawnie ze nazwisko z malej hehe
Usuńproszę wiec o prawidłowe nazewnictwo i oryginalna ortografie czy dla ciebie ma większe znaczenie literówka czy sam przekaz bo dla mnie tylko to drugie prof miodkiem nie jestem wiec wybacz ale chyba tak zostanie
OdpowiedzUsuń1
OdpowiedzUsuńskąd te wszystkie informacje?
2
Dla czego wpisując w Google hasło Wolf-Dietrih Wolff nie ma nic na temat tego kogoś w języku polskim, a co najwyżej w niemieckim wyskakuje coś o jakimś hotelu pod ta nazwą??
3
Dla czego wpisując hasło Becker Josef w Google wyskakują strony o jakiś niemieckich duchownych a nie zbrodniarzach??
4
Skąd masz 1000 jakiś nazwisk? Nie oczekują ichg przepisywania na bloga, ale może jakieś zdjęcie dokumentu z tymi nazwiskami? To chyba nie problem sfotografować dokument źródłowy z, którego sie czerpie informacje na bloga?
czekam na konkrety i wiarygodne informacje bo to co wstawiłeś to na razie sa bajki z mchu i paproci.
1. Z książek
Usuń2. i 3. No tak...bo to czego nie ma w Google to nie istnieje...
4. Zdjęcie pod postem.
Bandaryla, od kiedy Google i Wikipedia są głównym i jedynym żródłem wiedzy ? Coraz częściej spotykam ludzi, dla których jeżeli czegoś nie ma w Google to to nie ma prawa istnieć . Dzieci neostrady ?
OdpowiedzUsuńReligią wywodzącą się z Google jest googlizm; wyznawcy Googlizmu przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji najpierw pytają o zdanie wyrocznię – Google, a dopiero później działają (bądź nie działają).
Sawiaku bez jajców Ty myślisz, że jak coś jest napisane kilkadziesiąt lat temu w jakiejś książce wynalezionej w antykwariacie lub na porzuconym strychu to już jest bardziej wiarygodne niż to co napisano w Wikipedii czy na internecie w ogóle? Haha nie rozśmieszaj mnie.
UsuńDla mnie wiarygodnym jest to co jest na dany temat w kilku niezależnych źródłach a jak na razie skan kartki papieru z nie wiadomo jakiej książki czy gazety nadal nie jest dla mnie wiarygodnym dowodem na te rewelacje. Dziwi tylko, że taka rewelacja nie ma żadnego odzwierciedlenia w internecie bo przecież takie eksperymenty o jakich pisz DK pochłaniające 1000 ludzkich żyć powinny być znane współczesnym historykom, i nazwiska oprawców też.
Z przykrością muszę stwierdzić, że DK nie jest historykiem i jak się okazuje czerpie swe informacje ze starych książek, które w takim samym stopniu mogą być wiarygodne co współczesne Google czy Wiki. Poza tym to co podaje DK na blogu nie jest w żaden sposób weryfikowane w realnym dochodzeniu. Świadkowie pomarli, a ci co pozostali są u DK zawsze anonimowi. Poza tym DK zawsze zasłania się ich anonimowością dla rzekomego ich bezpieczeństwa. No panowie ale ja dziękuję za takie rewelacje.
Wcale nie napisałem, że czego nie ma w Google to nie istnieje. Z jakiej to książki? Czy mam też zapytać jakiego autora? No więc pytam z jakiej to książki i kto ja napisał?
OdpowiedzUsuńI teraz zapytam czy nie uczciwiej byłoby zamiast zgrywać historyka posiadającego informacje z jakiś tajemniczych źródeł nie lepiej i nie uczciwiej byłoby od razu napisać źródło wszelkich informacji jakie wykorzystujesz na blogu?
Sory, ale każdy głupi może poczłapać do antykwariatu i kupić kilka starych książek potem założyć bloga i sączyć z nich informacje zgrywając znawcę. Poza tym skoro już wiemy, że czerpiesz wiedzą z takich książek to chyba nie będę odosobniony jeśli powiem, że osobiście wolę przeczytać o tym wszystkim właśnie w tych książkach niż od Ciebie, który jak tu ktoś zauważył piszesz jakby na kacu lub pod wpływem i przeinaczasz fakty przekręcając wiele rzeczy. Wytworzyłeś wokół siebie strasznie niewiarygodną aurę przeinaczając wiele faktów więc chyba uczciwiej byłoby zamiast przepisywać wersety z nam nieznanych książek i je przekręcać lepiej i uczciwiej byłoby do nich odsyłać.
Ja się zobowiązuję podjechać do Ciebie na ten Dolny Śląsk z dobrym aparatem w terminie pasującym autorowi, i mogę porobić wszystkie zdjęcia tych dokumentów i wrzucić gdziekolwiek w sieć, choćby przez sieć Torrent ukulać paczkę z jpg... i naprawdę jak to jest takie mega hiper ważne, to to trzeba udostępnić wszystkim a nie się męczyć i udowadniać że się nie jest słoniem.
OdpowiedzUsuńi tu muszę się zgodzić z "archer" oraz z "bandaryla". Chcąc coś ukazać, otworzyć oczy światu aby inaczej spojrzeli na historię, to należałoby udostępnić źródło z którego się tą wiedzę zaczerpało. Żeby każdy mógł to zweryfikować, odnieść się do tej wiedzy,może wnieść coś od siebie, może inaczej spojrzeć na sytuację. Ja rozumiem, że to jest Twój blog i robisz na nim co chcesz, ale zauważ, że trochę ludzi to czyta, prawda? a zakładam, że robisz to właśnie dla ludzi aby się dowiedzieli o różnych sprawach zatem bez ludzi czym ten blog będzie, jeżeli Cię zbojkotują? Skoro tyle osób już za sobą niejako pociągnąłeś i zaciekawiłeś, tematem to trzeba się tylko z tego cieszyć, prawda? bo cel osiągnąłeś, a liczba stale rośnie. Ludzie są ciekawi i to jest naturalne. Ty również kierujesz się ciekawością wchodząc w różne miejsca i szperając w różnych dokumentach. Część z nas nie ma czasu na takie eksploracje bo ma swoje życie zawodowe i nie ma albo czasu albo kasy aby jeździć i odkrywać różne sprawy. A jeżeli wielu ludzi zaufało Tobie w sprawach wiedzy na temat II wojny to już jest spore obciążenie i chociażby za to warto odwzajemnić to i uszanować tych ludzi, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTaaa, wszystko dac, pokazac, odstapic bo przeciez inni nie maja czasu, kasy i wogule szukanie informacji, wyciaganie z nich wnioskow, interpretowanie to przeciez takie nudne zajecie - ze bez sensu sie tym zajmowac, jak znajdzie sie kolesia, ktory wam wszystko odstapi bo wy tak chcecie - a zbiory dokumentow w jezyku niemieckim to pewnie trzeba przetlumaczyc przez przysieglego tlumacza - bo inne tlumaczenie to pewnie fake... ehhh! Post autorski to hipoteza, masz cos na kontre - rzuc, pozostali ocenia kto ma racje ... Co do eksperymentow nie ujawnionych przez "historykow" zamiszczonych u wujka google i ciotce wikipedii- to oczywiscie, przeciez bylo sie czym chwalic, ze mordowalo sie ludzi - ze sluzyli czasami jako polprodukty, a czasami jako organizmy doswiadczalne - pewnie kazdy "naziautor" swoich metod analizowania reakcji organizmow wpisywal sobie do CV swoje osiagniecia, bo przeciez bylo sie czym chwalic - szczegolnie w Norymberdze, bo tam mieli najwieksza rzesze "sluchaczy" ... rece opadaja
OdpowiedzUsuńKażdorazowo gdy pojawiają się jakieś wieści, grono czytelników domaga się źródeł. Nie możecie po prostu tego przyjąć że tak było. Jak mój przedmówca stwierdził jest dużo archiwów i jeszcze świadków u których można wyrwać trochę historii. Skoro wiecznie brakuje czasu na wszystko oprócz klikania na kompie to nie domagajcie się że dostaniecie wszystko na talerzu.
OdpowiedzUsuńPochodzę z rejonu Gór Sowich i słyszałem w dzieciństwie dużo różnych opowieści. Pewnie jak bym na forum publicznym stwierdził, że mój wujek z kolegami będąc w 1946 r w okolicach Wielkiej Sowy widzieli jak Niemcy wychodzą ze skały to nikt by mi nie uwierzył. Ale dla mnie taka opowieść jest wiarygodna bo pochodziła od mojego wujka i wiem że nie kłamał. Więc nie wszystkie zdarzenia mają "żródła" namacalne ale jak się poszpera to zawsze na jakiś ślad się trafi.
A tak pokazać bo jak się mówi ,że się ujawnia prawdę to ja chcę dowodów. Jeżeli np piszą ludzie do Darka to czemu nie zrobi scanu maila tylko go przepisuje wtedy by udowodnił prawdziwość tych tekstów ( tylko żeby nie było że mu ktoś znajomy teraz napisze maila podpisując się Helmut).A tak to ja sobie tez tak mogę założyć bloga i pisać co mi ślina na język przyniesie i co mi też będziesz wierzył?
OdpowiedzUsuńAle to nie sala sądowa, żeby za każdym razem coś komuś udowadniać ... Całe szczęście p. Darek tego nie robi za każdym razem i chwała mu za to. Chcesz dowodów to ich szukaj ... Chcesz pisac bloga z listami Twoich znajomych pod niemieckimi imionami z tamtej epoki z wymyslonymi historiami - pisz! Ludzie sami zweryfikuja czy piszesz prawde, czy bajdurzysz ... Co do wiary - to nikomu nie wierze, wiec Tobie tez nie mam zamiaru ... Ale ok, nie siejmy zametu - bo raczej Ciebie nie przekonam, ani poprzednikow, ktorzy bezwglednie domagaja sie dowodow. Ja mam poprostu inne podejscie do weryfikacji publikacji - i jak ktos zaczyna bezzastanowienia wierzyc w to co ktos pisze na blogach ... to powinien odpoczac :)
Usuńscan e-maila? znaczy drukujesz z netu, skanujesz, potem wrzucasz w net ? - czy czasami myślisz nad tym co piszesz ?
OdpowiedzUsuńWiesz co to scan , to nie kopiuj wklej. Nie chodzi o skaner o urzadzenie wielofunkcyjne . To ty sie zastanów jak nie wiesz o co chodzi.Taki magiczny guziczek Print Screen.
UsuńAle ja się nie nabijam i nie proszę o nic "podanego na tacy", tylko jak to jest takie ważne, i chyba wszyscy chcemy tutaj się w końcu dowiedzieć, co było w tych cholernych "srebrnych podłużnych trumnach" albo jakie były eksperymenty nad samo-zasklepiającymi się, więc wychodzę z inicjatywą. I nie siedzę na dupie, tylko co? Do Biblioteki Śląskiej mam iść po pamiętniki pisarza obozowego, który opisuje takie rzeczy? Może do Jagiellonki? A są tam w ogóle? Już dawno by to ktoś wyciągnął. Pan Darek mówi, że ma takie papiery u siebie, to ja wychodzę z inicjatywą żeby tam podjechać i je zdigitalizować dla nas wszystkich. No, ale lepiej się czepiać o "podanie na tacy"....
OdpowiedzUsuńKiedyś były pamiętniki, gdzie wpisywano swoje przemyślenia nie raz sekrety, zamieszczano szkice i rysunki. Dzisiaj jest internet i bloogi, ale sens się nie zmienił. Mając swojego blooga wpisujesz wszystko jak dawniej i nie jest naprawdę ważne czy każdy czytający zafascynuje się tym czy obrzuci błotem, bo autor robi to dla siebie i może grupki przyjaciół czy rodziny. Oni wszystko rozumieją, a ty czytelniku jesteś gościem więc nie każ autorowi stawiać świat na głowie tylko dlatego że coś ci się nie podoba. Nie jesteś tutaj sam, więc szanujmy się na wzajem.
OdpowiedzUsuń