"Wirus Ebola pojawił się w 1976 roku na granicy Zairu z
Sudanem. To wirus sztucznie stworzony i dlatego był bardzo „zaraźliwy” –
organizm ludzki go nie rozpoznawał po prostu i nie zwalczał. Co trzeci zarażony
umierał. Chorzy szukali ratunku w szpitalach i po czterech miesiącach była to
już
epidemia. Wtedy rządząca Zairem marionetka – generał
Mabutu wezwał na pomoc światową organizację zdrowia -
koczowniczy nowotwór pasożytujący po prostu na globalnej służbie zdrowia.
Przybyli jednak nie tylko koczownicy ale nawet dzielni Amerykanie z Centrum
Kontroli Chorób i…? I po kilku tygodniach poradzili sobie z epidemią. Jak? Ano
byli tak dzielni że mieli gotowe testy na… nowego wirusa. Mieli też opracowane
już zawczasu metody walki z nim, mieli wszystko ci dzielni Amerykanie. No
wszystko z wyjątkiem… bogactw naturalnych Zairu i Sudanu. Ta parodia trwa,
satelity mające „szukać wody” szukają diamentów a tęgie głowy z NASA I MIT
pracują nie nad pokonaniem tylko zwiększeniem nędzy tubylców. Kiedy stosunkowo
szybko jak na murzyna, bo już po 10 latach
Mobutu się zorientował co jest grane,
wydalił wszystkich „Amerykanów”
(amerykańskich koczowników),
znacjonalizował wszystkie „amerykańskie” firmy i postanowił się zwrócić w
stronę Rosji szukając prawdziwej pomocy
zamiast neokolonializmu. CIA oczywiście przygotowała na Mobutu zamach. Nie
udało się więc pół roku później pojawił się nasz stary
znajomy… wirus Ebola. Mobutu wiedział, że tylko
„Amerykanie” (koczownicy amerykańscy)
mogą sobie z tym poradzić – wyprosił więc Rosjan i ponownie zaprosił „Amerykanów” a ci jak wiemy mieli
gotowe testy i raz dwa poradzili sobie z wirusem Ebola.Ta choroba jednak nie
pojawiła się
oczywiście w Afryce jako pierwszym miejscu. Cudów
oczywiście nie ma i pierwsze przypadki
jej wystąpienia nastąpiły w 1967 roku w Europie. W Jugosławii i w Niemczech. Zgadnijcie gdzie?
W zakładach produkujących szczepionki. Na pracownikach
tych zakładów przeprowadzono pierwsze
„testy” – i taka jest bolesna prawda. Oczywiście podczas tej mini epidemii natychmiast
pojawili się dzielni „Amerykanie” i ku
zaskoczeniu wszystkich zaczęli badać małpy laboratoryjne – to był strzał w
dziesiątkę a drugim strzałem był oczywiście już przywieziony gotowy test na obecność nowego wirusa. Cudów
nie ma te małpy były sprowadzone przez firmę Litton Bionetics na co dzień
zajmującą się pracami nad bronią
biologiczną dla armii amerykańskej. Każdy wtajemniczony człowiek, dziś wie dwie podstawowe rzeczy:
pierwsza – że każdy jeden wirus mutuje –
ten na przykład grypy jest co roku zupełnie inny i dlatego właśnie
przygotowujący szczepionki na grypę pracownicy Instytutu Pasteura niepotrzebnie
się na zeszłoroczny (nieskuteczny szczep grypy) nie szczepią! I druga – wirus
Ebola jest jedynym wyjątkiem wśród wszystkich
wirusów – jest taki sam jak kilkadziesiąt lat temu – i to jest dowód, że
jest sztucznie wyprodukowanym wirusem. Sztucznym i nadal produkowanym dokładnie w tej samej formie! Jest jeszcze jedna
sprawa, o której bardzo niewielu wie nawet lekarzy – mikoplazma. Mikoplazma
jest również sztucznie stworzona w laboratorium broni biologicznej armii
Amerykańskiej w latach 40-tych ubiegłego wieku. Nie chodziło wówczas o broń
zabijającą ale o okaleczającą i tak wzięto na warsztat zupełnie
nieszkodliwą bakterię Brucelli i zaczęto ją uzbrajać w patogen przed którym
człowiek nie posiada naturalnej
odporności. Wyprodukowali krystaliczny czynnik toksyny silnie chorobotwórczy
który można przewozić, przechowywać i rozpylać wszędzie.
Zarażać można na wszelkie sposoby nawet infekując nim
owady. Zarażenie może czekać w „uśpieniu” nawet 20 -30 lat czekając na „sprzyjający
zbieg okoliczności” – uraz, kontuzja, złamanie kończyny, atak innej choroby.
Stężenie 1010 toksycznej Brucelli powoduje AIDS – zespół nabytego (!) niedoboru odporności. 108 – zespół chronicznego
zmęczenia. Natomiast 107 – wyniszczenie organizmu
powodujące że zarażeni ludzie nie są zainteresowani tym aby przeżyć. Jedna torebka toksycznej
Brucelli jest w stanie wywołać chorobę u
wszystkich mieszkańców Europy. Krystaliczna postać Brucelli rozpuszcza się we
krwi i żadne testy krwi lub tkanek nie są jej w stanie ujawnić – lekarze
twierdzą zatem, że dolegliwości to… urojenia bo krew wg dogmatu pseudo medycyny jest… sterylna a
testy którymi oni dysponują niczego nie
„wykazują”! Mnóstwo żołnierzy amerykańskich
„pracujących” z
Brucellą cierpi dziś na stwardnienie rozsiane – i póki siedzi cicho ma wypłacane
renty od armii. Tę chorobę bowiem także powoduje ta mikoplazma. Dopiero specjalne, (niedostępne dla ogółu
konowałów) o wiele wrażliwsze testy na
brucelozę ujawniły nielichy skandal – 95 % chorych na stwardnienie rozsiane posiada dodatni wynik
na obecność Brucelli i to jest prawdziwa
przyczyna owej „nieuleczalnej choroby”. Od lat pięćdziesiątych jest on po prostu… rozpylany nad
amerykańskimi i kanadyjskimi miastami.
Skażenie jest tak olbrzymie, że dziś... heh dziś każdy
amerykański leming jest nosicielem
toksycznej bruceli! Całe społeczeństwo jest chore na brucelozę, większość konowałów nie wie co to
takiego, mamy kabaret zatem, a
infekowanie nowych pokoleń i nieuchronna degeneracja całego
„amerykańskiego gatunku” odbywa się na tysiące
możliwych sposobów – w takiej na
przykład południowej Florydzie wypuszcza się w sezonie biliony zarażonych
komarów po to, aby zgodnie z założeniami twórców tej broni… unieszkodliwić społeczeństwo. No i jest ono
unieszkodliwione – ma AIDS, ma Stwardnienie
Rozsiane i jest chronicznie zmęczone. Wraz z rozwojem oprysków chemicznych ponad Europą – sytuacja
robi się identyczna. Zachodnie
społeczeństwa Francja, Anglia, Niemcy już od dawna są grubi - wiecznie głodni
ze względu na martwą żywność nie zawierającą substancji odżywczych,
słabi kondycyjnie i wysoce nieatrakcyjni – teraz do grona tych atrakcyjnych
inaczej dołączają kraje Słowiańskie w miarę jak wstępują pod nadopiekuńcze skrzydełka NATO. I nie myślcie
że oni „siebie też pryskają”, „siebie
też trują” lub coś w tym sensie – o nie. Oni po pierwsze się nie szczepią i nie trują antybiotykami (a więc nie
osłabiają swoich własnych organizmów
czyniąc je podatnymi na opryski), po drugie nie oddają i nie pobierają krwi, po
trzecie mają swoją zupełnie inną żywność – koszerną i halal, no i po czwarte oni nie… żyją w
przesadnej sztucznie sterylnej czystości – którą fundują wyłącznie dla rasy
białej robiąc przy pomocy mega
propagandy wręcz z tego obsesję! Całe bloki reklamowe to przecież apteka i środki do sterylizacji – no tak czy
nie tak? Otwórzcie oczy! Tymczasem sami koczownicy wręcz słyną z życia w
brudzie i smrodzie, nieprawdaż? Częste mycie skraca życie – i jest w tym
prawda ale koczownicy w drugą stronę
przeginają i to też jest prawdziwe. NATO zatem nie pryska „jak leci” – NATO po prostu pryska, bo NATO
na to jak na lato. Nie raz i nie dwa
stwierdzano obecność wirusów i zmodyfikowanych cząstek krwi w smugach
chemicznych. Trują nas milionami ton broni biologicznej pod płaszczykiem półoficjalnej – rzekomej „walce
z ociepleniem” stosowanej przy pomocy
smug chemicznych przez wojska NATO – wciskając zbyt dociekliwym lemingom, kity o proszku
aluminium, który rzekomo odbija hen w kosmos jakiś promil światła słonecznego
po to, aby nie przegrzać planety.
Może i odbija ale nie tłumaczy to obecności w smugach
chemicznych bakterii, wirusów i mikoplazmy,
która jest sztucznym czymś pomiędzy bakterią
i wirusem. Oni w rzeczywistości nie tracą czasu na klimat tylko trują i
rozsiewają choroby na całe, calutkie, dosłownie społeczeństwo
nad jakim mogą to robić mając władzę!"
Pozdrawiam
Piotr
O matko, z pod jakiego kamienia to wypełzło...
OdpowiedzUsuńNo i doczekałem się, Piotr wyjąłeś mi to z ust gratuluję odwagi w twojej wypowiedzi. Dołóżmy do tego co jest jeszcze dawane do wody pitnej dla mas pracujących - fluor i inne trucizny jak polifosforany czyli seaquest - produkowany w zakładach w Oświęcimiu do dziś. Co nam serwuje włodarze świata otępienie, choroby, biznes dla korporacji, które będą leczyć łatwo-manewrowalnych otepialców, taki inny inny sposób niewolnictwa -- zombifikację darmowa siła podludzi i eutanazję za życia . Tylko nas jest więcej do roboty moi drodzy a może tak spryskać koncentratem cyrk na wiejskiej i popatrzyć jak zdychają muchy. Zacznijmy czyścić świat zaczynając od własnego kraju zauważysz, że pryskają z samolotu zrób mu zdjęcie opublikuj w necie podaj kto i kiedy jakie linie lotnicze. Sprawdź na stronach radarów czy takie coś lata w powietrzu jak nie ma to co on tu robi zestrzelić. Polska nie ma aż tylu lotnisk aby nie znaleźć takiego samolotu. Co potem Wasza wola do terroryzmu nie namawiam aczkolwiek wszelkie formy walki z oprawcami dozwolone. Oni nas nie pytają czy chcemy do gazu. Liczyć możemy tylko na siebie. Więcej nie będę pisał i jeszcze jedno informuję iż nie zamierzam popełniać samobójstwa.
OdpowiedzUsuńRudolf jak zawsze trafnie i dosadnie , bardzo ciekawy artykuł .
OdpowiedzUsuńZdrowia dużo Rudolf i do zobaczenia .
heh niezle brednie po pierwsze mini epidemia o ktorej piszesz w RFN i Jugoslawii byla spowodowana wirusem Marburg a nie Ebola (podobna forma morfologiczna poskrecanej paleczki material genetyczny jednoniciowa nonsensowna RNA)
OdpowiedzUsuńwirus ebola nie mutuje? heh kolejna brednia .... czytaj - przypadek odmiany eboli z Reston (mutacja podazyla w takim kierunku, ze wirus stał się nieszkodliwy dla ludzi).
jesli chodzi o mycoplasma jak i ureaplasma, chlamydie to są ogólnie znane organizmy a nie jak piszesz ze lekarze niektórzy nie znają heh i w kazdym laboratorium analiz medycznych są dostepne testy oparte na markerach genetycznych do wykrywania tychże stworzonek :)..... juz po tych 3ech sprawach stwierdzilem ze niezla fantastyka lecisz i zaprzestałem czytac pozdrawia biotechnolog ;)
Brawo, dziękuję. Stop głupocie w Internecie...
UsuńNo, a teraz poprosimy źródła.
OdpowiedzUsuń