sobota, 14 czerwca 2014

Czy nie nad tym pracowali Niemcy w Bergen Belsen, Ravensbruck, Dachau i Aushwitz - Niemiecki Instytut Mikrobiologii

"Wirus Ebola pojawił się w 1976 roku na granicy Zairu z Sudanem. To wirus sztucznie stworzony i dlatego był bardzo „zaraźliwy” – organizm ludzki go nie rozpoznawał po prostu i nie zwalczał. Co trzeci zarażony umierał. Chorzy szukali ratunku w szpitalach i po czterech miesiącach była to już
epidemia. Wtedy rządząca Zairem marionetka – generał Mabutu wezwał  na  pomoc światową organizację zdrowia - koczowniczy nowotwór pasożytujący po prostu na globalnej służbie zdrowia. Przybyli jednak nie tylko koczownicy ale nawet dzielni Amerykanie z Centrum Kontroli Chorób  i…? I po kilku  tygodniach poradzili sobie z epidemią. Jak? Ano byli tak dzielni że mieli gotowe testy na… nowego wirusa. Mieli też opracowane już zawczasu metody walki z nim, mieli wszystko ci dzielni Amerykanie. No wszystko z wyjątkiem… bogactw naturalnych Zairu i Sudanu. Ta parodia trwa, satelity mające „szukać wody” szukają diamentów a tęgie głowy z NASA I MIT pracują nie nad pokonaniem tylko zwiększeniem nędzy tubylców. Kiedy stosunkowo szybko jak na murzyna, bo już po 10  latach  Mobutu się zorientował co jest grane, wydalił wszystkich  „Amerykanów” (amerykańskich  koczowników), znacjonalizował wszystkie „amerykańskie” firmy i postanowił się zwrócić w stronę Rosji szukając  prawdziwej pomocy zamiast neokolonializmu. CIA oczywiście przygotowała na Mobutu zamach. Nie udało się więc pół roku później pojawił się nasz stary 
znajomy… wirus Ebola. Mobutu wiedział, że tylko „Amerykanie” (koczownicy  amerykańscy) mogą sobie z tym poradzić – wyprosił więc Rosjan i ponownie  zaprosił „Amerykanów” a ci jak wiemy mieli gotowe testy i raz dwa poradzili sobie z wirusem Ebola.Ta choroba jednak nie pojawiła się 
oczywiście w Afryce jako pierwszym miejscu. Cudów oczywiście nie ma i  pierwsze przypadki jej wystąpienia nastąpiły w 1967 roku w Europie. W  Jugosławii i w Niemczech. Zgadnijcie gdzie?
W zakładach produkujących szczepionki. Na pracownikach tych zakładów  przeprowadzono pierwsze „testy” – i taka jest bolesna prawda. Oczywiście  podczas tej mini epidemii natychmiast pojawili się dzielni „Amerykanie” i  ku zaskoczeniu wszystkich zaczęli badać małpy laboratoryjne – to był strzał w dziesiątkę a drugim strzałem był oczywiście już przywieziony  gotowy test na obecność nowego wirusa. Cudów nie ma te małpy były sprowadzone przez firmę Litton Bionetics na co dzień zajmującą się pracami  nad bronią biologiczną dla armii amerykańskej. Każdy wtajemniczony  człowiek, dziś wie dwie podstawowe rzeczy: pierwsza – że każdy jeden wirus  mutuje – ten na przykład grypy jest co roku zupełnie inny i dlatego właśnie przygotowujący szczepionki na grypę pracownicy Instytutu Pasteura  niepotrzebnie się na zeszłoroczny (nieskuteczny szczep grypy) nie szczepią! I druga – wirus Ebola jest jedynym wyjątkiem wśród wszystkich  wirusów – jest taki sam jak kilkadziesiąt lat temu – i to jest dowód, że jest sztucznie wyprodukowanym wirusem. Sztucznym i nadal produkowanym dokładnie w tej samej formie! Jest jeszcze jedna sprawa, o której bardzo niewielu wie nawet lekarzy – mikoplazma. Mikoplazma jest również sztucznie stworzona w laboratorium broni biologicznej armii Amerykańskiej w latach 40-tych ubiegłego wieku. Nie chodziło wówczas o broń zabijającą ale o okaleczającą i tak wzięto na warsztat zupełnie nieszkodliwą bakterię Brucelli i zaczęto ją uzbrajać w patogen przed którym człowiek nie posiada  naturalnej odporności. Wyprodukowali krystaliczny czynnik toksyny silnie chorobotwórczy który można przewozić, przechowywać i rozpylać wszędzie. 
Zarażać można na wszelkie sposoby nawet infekując nim owady. Zarażenie może czekać w „uśpieniu” nawet 20 -30 lat czekając na „sprzyjający zbieg okoliczności” – uraz, kontuzja, złamanie kończyny, atak  innej choroby.  Stężenie 1010 toksycznej Brucelli powoduje AIDS – zespół nabytego (!) niedoboru odporności. 108 – zespół chronicznego zmęczenia. Natomiast 107 –  wyniszczenie organizmu powodujące że zarażeni ludzie nie są zainteresowani  tym aby przeżyć. Jedna torebka toksycznej Brucelli jest w stanie wywołać  chorobę u wszystkich mieszkańców Europy. Krystaliczna postać Brucelli rozpuszcza się we krwi i żadne testy krwi lub tkanek nie są jej w stanie ujawnić – lekarze twierdzą zatem, że dolegliwości to… urojenia bo krew wg  dogmatu pseudo medycyny jest… sterylna a testy którymi oni dysponują  niczego nie „wykazują”! Mnóstwo żołnierzy amerykańskich
„pracujących” z  Brucellą cierpi dziś na stwardnienie rozsiane – i póki siedzi cicho ma wypłacane renty od armii. Tę chorobę bowiem także powoduje ta mikoplazma.  Dopiero specjalne, (niedostępne dla ogółu konowałów) o wiele wrażliwsze  testy na brucelozę ujawniły nielichy skandal – 95 % chorych na  stwardnienie rozsiane posiada dodatni wynik na obecność Brucelli i to jest  prawdziwa przyczyna owej „nieuleczalnej choroby”. Od lat pięćdziesiątych  jest on po prostu… rozpylany nad amerykańskimi i kanadyjskimi miastami.
Skażenie jest tak olbrzymie, że dziś... heh dziś każdy amerykański leming  jest nosicielem toksycznej bruceli! Całe społeczeństwo jest chore na  brucelozę, większość konowałów nie wie co to takiego, mamy kabaret zatem,  a infekowanie nowych pokoleń i nieuchronna degeneracja całego 
„amerykańskiego gatunku” odbywa się na tysiące możliwych sposobów – w  takiej na przykład południowej Florydzie wypuszcza się w sezonie biliony zarażonych komarów po to, aby zgodnie z założeniami twórców tej broni…  unieszkodliwić społeczeństwo. No i jest ono unieszkodliwione – ma AIDS, ma  Stwardnienie Rozsiane i jest chronicznie zmęczone. Wraz z rozwojem  oprysków chemicznych ponad Europą – sytuacja robi się identyczna.  Zachodnie społeczeństwa Francja, Anglia, Niemcy już od dawna są grubi - wiecznie głodni ze względu na martwą żywność nie zawierającą substancji  odżywczych, słabi kondycyjnie i wysoce nieatrakcyjni – teraz do grona tych atrakcyjnych inaczej dołączają kraje Słowiańskie w miarę jak wstępują pod  nadopiekuńcze skrzydełka NATO. I nie myślcie że oni „siebie też pryskają”,  „siebie też trują” lub coś w tym sensie – o nie. Oni po pierwsze się nie szczepią i nie trują antybiotykami (a więc nie osłabiają swoich własnych  organizmów czyniąc je podatnymi na opryski), po drugie nie oddają i nie pobierają krwi, po trzecie mają swoją zupełnie inną żywność – koszerną i  halal, no i po czwarte oni nie… żyją w przesadnej sztucznie sterylnej czystości – którą fundują wyłącznie dla rasy białej robiąc przy pomocy  mega propagandy wręcz z tego obsesję! Całe bloki reklamowe to przecież  apteka i środki do sterylizacji – no tak czy nie tak? Otwórzcie oczy! Tymczasem sami koczownicy wręcz słyną z życia w brudzie i smrodzie, nieprawdaż? Częste mycie skraca życie – i jest w tym prawda ale koczownicy  w drugą stronę przeginają i to też jest prawdziwe. NATO zatem nie pryska  „jak leci” – NATO po prostu pryska, bo NATO na to jak na lato. Nie raz i  nie dwa stwierdzano obecność wirusów i zmodyfikowanych cząstek krwi w smugach chemicznych. Trują nas milionami ton broni biologicznej pod  płaszczykiem półoficjalnej – rzekomej „walce z ociepleniem” stosowanej  przy pomocy smug chemicznych przez wojska NATO – wciskając zbyt  dociekliwym lemingom, kity o proszku aluminium, który rzekomo odbija hen w kosmos jakiś promil światła słonecznego po to, aby nie przegrzać planety. 
Może i odbija ale nie tłumaczy to obecności w smugach chemicznych  bakterii, wirusów i mikoplazmy, która jest sztucznym czymś pomiędzy  bakterią i wirusem. Oni w rzeczywistości nie tracą czasu na klimat tylko trują i rozsiewają choroby na całe, calutkie, dosłownie społeczeństwo
nad  jakim  mogą to robić mając władzę!"

Pozdrawiam
Piotr

6 komentarzy:

  1. O matko, z pod jakiego kamienia to wypełzło...

    OdpowiedzUsuń
  2. No i doczekałem się, Piotr wyjąłeś mi to z ust gratuluję odwagi w twojej wypowiedzi. Dołóżmy do tego co jest jeszcze dawane do wody pitnej dla mas pracujących - fluor i inne trucizny jak polifosforany czyli seaquest - produkowany w zakładach w Oświęcimiu do dziś. Co nam serwuje włodarze świata otępienie, choroby, biznes dla korporacji, które będą leczyć łatwo-manewrowalnych otepialców, taki inny inny sposób niewolnictwa -- zombifikację darmowa siła podludzi i eutanazję za życia . Tylko nas jest więcej do roboty moi drodzy a może tak spryskać koncentratem cyrk na wiejskiej i popatrzyć jak zdychają muchy. Zacznijmy czyścić świat zaczynając od własnego kraju zauważysz, że pryskają z samolotu zrób mu zdjęcie opublikuj w necie podaj kto i kiedy jakie linie lotnicze. Sprawdź na stronach radarów czy takie coś lata w powietrzu jak nie ma to co on tu robi zestrzelić. Polska nie ma aż tylu lotnisk aby nie znaleźć takiego samolotu. Co potem Wasza wola do terroryzmu nie namawiam aczkolwiek wszelkie formy walki z oprawcami dozwolone. Oni nas nie pytają czy chcemy do gazu. Liczyć możemy tylko na siebie. Więcej nie będę pisał i jeszcze jedno informuję iż nie zamierzam popełniać samobójstwa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rudolf jak zawsze trafnie i dosadnie , bardzo ciekawy artykuł .
    Zdrowia dużo Rudolf i do zobaczenia .

    OdpowiedzUsuń
  4. heh niezle brednie po pierwsze mini epidemia o ktorej piszesz w RFN i Jugoslawii byla spowodowana wirusem Marburg a nie Ebola (podobna forma morfologiczna poskrecanej paleczki material genetyczny jednoniciowa nonsensowna RNA)

    wirus ebola nie mutuje? heh kolejna brednia .... czytaj - przypadek odmiany eboli z Reston (mutacja podazyla w takim kierunku, ze wirus stał się nieszkodliwy dla ludzi).

    jesli chodzi o mycoplasma jak i ureaplasma, chlamydie to są ogólnie znane organizmy a nie jak piszesz ze lekarze niektórzy nie znają heh i w kazdym laboratorium analiz medycznych są dostepne testy oparte na markerach genetycznych do wykrywania tychże stworzonek :)..... juz po tych 3ech sprawach stwierdzilem ze niezla fantastyka lecisz i zaprzestałem czytac pozdrawia biotechnolog ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo, dziękuję. Stop głupocie w Internecie...

      Usuń
  5. No, a teraz poprosimy źródła.

    OdpowiedzUsuń

Merytorycznie, bez wulgaryzmów, bez ataków ad personam.