"Gdy w 1949 roku mieszkaliśmy w Wałbrzychu, nasze życie układało się dość pomyślnie. W 1947 roku urodziła się twoja najstarsza siostra. Wszystko było w porządku, aż do odwiedzin kolegi twojego ojca z Armii Amerykańskiej (- do dzisiaj posiadam zdjęcia mojego ojca w mundurach amerykańskim, francuskim oraz niemieckim - publikowałem je już w internecie). Dwa tygodnie później przenosimy się do Głuszycy i zajmujemy dom byłego komendanta KL Wustegiersdorf - Otto Mintery. Od samego początku wiemy, gdzie mieszkamy i akceptujemy wiążące się z tym konsekwencje. Większość naszych sąsiadów to rdzenni Niemcy, mieszkańcy tych terenów. Od samego początku, nie wiem dlaczego twój ojciec ma z nimi bardzo dobry kontakt. Następnie Grecy, Żydzi, Włosi, nigdy w naszym domu nie gościli Ukraińcy. Wszyscy opowiadają o tym samym - o podziemnym świecie. Nie mam zielonego pojęcia o co im chodziło, lecz opowieści o złocie, kosztownościach, niezliczonej ilości broni oraz jedzenia rozpalają umysły. W góry wychodzą co bardziej śmiali szabrownicy, większości z nich nigdy więcej nie widziałam, chociaż zdarzyło mi się oglądać zwłoki Ukraińców powieszonych na wiadukcie w Górnej Głuszycy (- opisywałem już to zdarzenie wcześniej na blogu). Do nowego budynku wprowadziliśmy się dopiero dwa lata po twoim narodzeniu i to prosto do mieszkania Niemki, którą wszyscy nazywali Haną..."
Wydarzenia opisane przez moją mamę potwierdzają sąsiedzi, którzy pamiętają tamte wydarzenia. Głuszyca w ich pamięci jest zupełnie inną Głuszycą niżeli ta, którą teraz nam się przedstawia oczami ludzi, którzy nigdy tu nie mieszkali, przybyli do niej nie wiadomo skąd w latach 70. i później, a zostali piewcami jej historii.
(...)Szaber przechodził najrozmaitsze fazy. Pobieżne statystyki milicyjne za rok 1945 wykazały, że na Opolszczyznę dojeżdżało systematycznie "po towar" około 6 tysięcy osób, które traktowały rzecz profesjonalnie. Niemal tyle samo można przyjąć dla terenów wrocławsko-sudeckich. Nikt oczywiście nie był w stanie uchwycić statystycznie szabrowników przygodnych czy jednorazowych. W miarę stosowania środków zaradczych, dekretów, zarządzeń i wyroków sądowych ruch szabrowniczy malał. Poza tym źródło nie było bez dna i szybko się wyczerpywało. Poważne jego osłabienie nastąpiło z chwilą rozpoczęcia repatriacji ludności niemieckiej na zachód. Ludność ta bowiem w poważnej mierze była pośrednikiem w dostarczaniu różnego rodzaju przedmiotów i urządzeń, oczywiście za pewną opłatą.(...)
OdpowiedzUsuńW sumie dlaczego tam było tak dużo Ukraińców? To byli jeńcy wykorzystywani przy budowaniu podziemi i potem, po wojnie z/w na zamieszanie czekający na powrót do domu jako dipisi (Displaced Persons), czy to byli jacyś RONowcy/Własowcy/eks-SSmani, którzy po prostu nie mieli gdzie wracać bo by ich na Ukrainie powywieszali za zdradę, a koniec wojny ich zastał/szal bojowy zakończyli na Dolnym Śląsku?
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc eksploracja tych miejsc jest nieunikniona, lecz jest parę ludzi którym to będzie przeszkadzać, proponuje bez nagrań takowych dokonywać. Historia upada, natura robi swoje jeśli tego nie odkopie zaginie na wieki a to będzie ból dla Nas.
OdpowiedzUsuń