czwartek, 13 czerwca 2013

Gabriel Łabowicz11 czerwca 2013 13:42

Darku jak zwykle upraszczasz temat.

Niemcy w 1410 roku, to był związek państw, o dużej autonomii, pod słabnącą władzą cesarza.
Ową władzę osłabili papieże. czy też skutecznie osłabiło papiestwo. Zgodnie z Rzymską zasadą :"dziel i rządź". De faceto Imperium Rzymskie istnieje nadal, w formie papiestwa. Gdyż imperium istnieje dopuki dopuki funkcjonują zasady na jakich działa.

Zresztą forma tamtejszej państwowości Niemieckiej to "święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego" W tym państwie o władzę od zawsze rywalizowały dwa ośrodki władzy cesarz i papież.

Tutaj jest ciekawa sprawa z Zakonem krzyżackim. Otóż dopuki ten zakon był wierny, papiezowi, to roższerzał swoje wpływy kosztem takich państw jak Polska czy Litwa. Jednakże tenże zakon, w miarę kampanii wojennych przeciwko Litwie i Polsce, zaczynał krzystać z pomocy cesarza. Przecież siła militarna zakonu nie był w 1410 roku oparta o zakonników malała natomiast sukcesywnie rosła siła militarna wojsk zacieznych. Oczywiście po tym widać, że wpływy cesarza w zakonie rosła kosztem siły papiestwa.
Zakon de facto zaczął realizować bardziej politykę cesarza niż papieża. Ponieważ to cesarz finansował i wspierał zakon. No cóżnie gryzie się ręki która karmii.

Papieże, zatem byli zmuszeni ograniczyć potęgę zakonu na rzecz potężnego państwa Polsko - Litewskiego. W ten sposób osłąbili by cesarza niemiec, który za pomocą zakonu zapewne chciał wzmocnić swoją autorytarną władzę, na cesarstwem rzymskim narodu niemieckiego.

Bitwa pod grunwaldem a potem poparcie wystąpienia polskiego biskupa przez papieża, wzmocniło Polskę i Litwę a osłabiło autorytarną władzę w samych Niemczech. Zakon tak osłąbiony odwoływał się już otwarcie do cesarza Niemiec. co powodowało, że papieże mieli większy interes w całkowitej likwidacji tegoż zakonu.

Jak zatem zakon przetrwał. Po pierwsze zmienił wyznanie na Luteranizm, czyli zerwał z papiestwem. A potem oddał się pod opiekę potężnej wówczas Rzeczpospolitej obojga narodów. W ten sposób zakon zyskał czas i uniknął zagłady.

W tamtym okresie, reformacji, papiestwo wspierało słabego ale katolickiego cesarza i za pomocą jezutów tłumiło (i nadal tłumi) reformacje, w łonie kościoła. Oczywiście, wtedy to papiestwo za pomocą jezutów zaczeło osłabiać Rzeczpospolitę.

Jednakże opieka Rzeczpospolitej, pozwoliło zakonowi na reorganizacje i sukcesywnie wzmacnianie potęgi. Gdy już Zakon - Prusy się wzmocniły, to zrzuciły jażmo Polski. Potem kosztem Polski przy rozbiorach wzmocniła swoją potęgę. Na tyle, że w XIX wieku utworzyła już suwerenne od Rzymu cesarstwo Niemieckie, które to likwidowało autonomie poszczegółnych landów, miast.

I wojna światowa jak i II wystarczy zobaczyć, że w zasadzie zlikwidowała sukcesywnie budowaną mocarstwowość Niemiec. Wzmocnił się natomiast Rzym - Watykan.

I teraz nalezy się zasatanowić co miał na myśli Himmler mówić "My powrócimy"?? Kto powróci?? Silne Niemcy czy silny Rzym?? Wszak wójkiem Himmlera był jezuita.

1 komentarz:

  1. Dwie relacje...

    Jan Klim, zam. w Zamościu zeznaje:

    "...Z obozu w Zamościu Niemcy wywieźli mnie i żonę do Oświęcimia. W transporcie tym dzieci nie było. W Oświęcimiu siedziałem w obozie Brzezinka i Rajsko. W Rajsku były piece krematoryjne i dół, w którym paliła się smoła i sosnowe gałęzie. W obozie tym, w którym ja przebywałem, widziałem ludzi dorosłych i chłopców powyżej lat 14.Często widziałem, jak Niemcy wieźli samochodem ludzi zdrowych do komory gazowej. Raz zaś widziałem, jak Niemcy wieźli dzieci samochodem od stacji Oświęcim. Na samochodzie tym było około 70 dzieci, chłopcy i dziewczynki w wieku od 7 do 14 lat. Widziałem, że dzieci miały blond włosy. Samochód przyjechał do dołu, w którym paliła się smoła, szofer strącił tył samochodu aż pod dół, dźwignią podniósł platformę samochodu do góry i wysypano dzieci do płonącego dołu. Słyszałem płacz i krzyk dzieci. Niektóre dzieci podchodziły pod brzeg dołu, wtedy kapo widłami o długości 3 metrów strącał dzieci w ogień. Jakiej narodowości były te dzieci, tego dokładnie nie wiem."


    Wawrzyniec Łukaszczuk ur. 1911 r. zeznaje:

    "...Wiele razy widziałem, jak Niemcy wieźli dzieci ze stacji do Brzezinki samochodami. Samochody te podjeżdżały pod doły, w których palił się ogień, następnie podnoszono mechanicznie platformę do góry i żywe dzieci zsypywano jak kartofle do dołu z ogniem. Widziałem, jak niektóre starsze dzieci czepiały się rączkami desek platformy, wtedy SS-mani podchodzili i własnoręcznie wrzucali te dzieci do dołu z ogniem. Skąd te dzieci pochodziły, tego ja nie wiem. Jakiej były one narodowości, tego również nie wiem. Mowy tych dzieci nie słyszałem, bo to było w pewnej odległości, w każdym razie rozpoznałem, że to były dzieci, a nie starsi. Wiedziałem również, że w obozie tym kobiety rodziły dzieci. Nie widziałem natomiast, aby dzieci te chowano. W kostnicy natomiast widziałem dużo trupów noworodków."

    Arch.Gł.Kom.Bad.Zbr.Hitl., akta I Ds.221/46

    OdpowiedzUsuń

Merytorycznie, bez wulgaryzmów, bez ataków ad personam.