poniedziałek, 25 lutego 2013

Marta Atermann

Grudzień 1944 to było miedzy świętami , a nowym rokiem .Ojciec wrócił z pracy bardzo zdenerwowany krzyczał na matkę  , że to jej wina .Cały czas mamrotał , że bachora należało od razu  utopić . Chodziło o dziecko podarowane nam w 1943 przez Lebensborn  . Teraz nasza cała rodzina w raz z nim miała być ewakuowana do jakiegoś podziemnego schronu .W nocy przyszli SS mani zabrali tylko Olafa i nasza matkę . Więcej nigdy ich nie widzieliśmy  , tylko moja babcia czasami z nimi rozmawiała w lesie .Spotykali się nocą .Babcia do połowy lat 70 nocami chodziła do lasu w okolicy stacji przeładunkowej na Fabrycznej i wtedy to się stało pracownicy leśni znaleźli jej zwłoki .Od zawsze mieszkamy w Ludwikowicach Kł , takich przypadków tu jest więcej tylko ludzie się boją zostać wariatami gdy zaczną o tym mówić .


Ludwikowice Kłodzkie - Marta Atermann , nazwisko matki .Nie podaję aktualnego nazwiska na prośbę Marty wiek 73 lata .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Merytorycznie, bez wulgaryzmów, bez ataków ad personam.